W Engelsfors zło nie śpi. Grupa dziewcząt, która dowiedziała się, że są Wybrańcami i muszą zapobiec apokalipsie spotyka kolejne problemy na swej drodze. Kłopoty, o których wiedzą tylko one same oraz te bardziej przyziemne.
Minoo, Vanessa, Linnea, Ida i Anna-Karin rozpoczęły drugi rok nauki w liceum. O śmierci ich przyjaciół wszyscy już zapomnieli i każdy żyje swoim życiem. Engelsfors to małe miasteczko, w którym nic się nie dzieje, dlatego nowo powstała organizacja Pozytywne Engelsfors przyciąga większość mieszkańców. Tym bardziej, że jej założycielką jest sama pani pastor. Wydawać by się mogło, iż to lek na całe zło - na nudę, szarość życia, problemy, jakie każdy posiada. Jej motto brzmi mniej więcej tak: "Źródłem twoich problemów jest negatywne myślenie i podejście do świata. Myśl pozytywnie, to wszystkie twoje problemy się rozwiążą". Kto z nas nie chciałby czegoś takiego usłyszeć? Bohaterki od samego początku podchodzą do całej tej sprawy sceptycznie, a ja przez cały czas zastanawiałam się, jaką rolę Pozytywne Engelsfors odegra w powieści.
Poza tym dziewczyny poznają kolejne fakty na temat swoich mocy i przeznaczenia. To, że rozprawiły się z demonami nie znaczy, że zapobiegły apokalipsie. Kolejna osoba została pobłogosławiona przez te złe istoty, ponownie nie wiadomo kto. A księga, która do tej pory udzielała wskazówek milczy. W życiu osobistym dziewcząt także dochodzi do wielu zmian: Minoo bardzo przeżywa kłótnie rodziców i boi się, że się rozwiodą; Vanessa stara się przekonać mamę, że ojczym to zły człowiek niewarty zaufania, Linnea zmaga się z ojcem alkoholikiem i bólem w sercu, który wciąż tam jest, mimo, że Elias zmarł rok temu; Ida zaczyna dostrzegać, że jej "przyjaciele", mobbujący słabszych nie są tacy, jak jej się wydawało, a Anna-Karin pragnie, by jej dziadek wyzdrowiał a matka zaczęła leczyć depresję.
Z niecierpliwością oczekiwałam na chwilę, w której wezmę książkę do ręki i zacznę ją czytać. Pierwsza część bardzo mi się podobała, dlatego z ogromną radością i ekscytacją sięgnęłam po Ogień. Na początku przerażała mnie jej objętość - niemal 700 stron, ale z każdym rozdziałem żałowałam, że już mniej kartek dzieli mnie od końca. Przyznaję, rzadko coś takiego mi się zdarza, bo jeśli czytam już tak grubą powieść to wydaje mi się, że będę to robić przez wieki. Pochłonęłam ją w krótkim czasie, bo całkowicie mną zawładnęła i w każdej chwili, w której nie mogłam jej czytać, gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że ja chcę wiedzieć, co będzie dalej!
Zawsze trudno mi się pisze o książkach, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. Mam odczucie, że te recenzje są troszkę chaotyczne. Przyczepić się mogę tylko drobnostek: zauważyłam kilka literówek i nieraz irytowało mnie zbyt częste powtarzanie imion: czasem w trzech zdaniach jedno było powtórzone trzy razy.
Gorąco polecam tę serię wszystkim miłośnikom powieści fantasy, sensacji, thrilleru i obyczajówek. Łączy ona elementy wszystkich tych gatunków. Na koniec nie mogę nie wspomnieć o tym, że została przepięknie wydana: zakochałam się w okładce, czcionce i oprawie graficznej. Teraz pozostaje mi tylko czekać na trzecią część i mieć nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy, choć zakończenie mocno mnie zaszokowało i nie wiem czego mogę się spodziewać.