Próbowałam kilkakrotnie przekonywać się do science fiction. Uznałam, że to gatunek nie dla mnie i nikt nie zdoła mnie przekonać, że jest inaczej.
Niedawno założyliśmy ze znajomymi nieformalny klub książki, a dziewczyny wzięły sobie za punkt honoru, żeby przekonać mnie dosci-fi. Nie sądziłam, że książka z tego gatunku będzie pierwszą, jaką wspólnieprzeczytamy - atak się właśnie stało. Czy udało im się mnie przekonać? Zaraz się dowiecie...
O czym jest„ProjektHailMary"? Przede wszystkim o podróży w kosmos, o prawdopodobnej zagładzie ludzkości i o próbie jej uratowania.
Pewien mężczyzna budzi się na pokładzie statku kosmicznego. Podpięty jest do przeróżnej aparatury, która najwyraźniejpodtrzymywała go przy życiu podczas śpiączki. Kosmonauta nie ma jednak żadnych wspomnień. Skąd wziął się w przestrzeni, jaka jest jego rola i co musi osiągnąć?
Z mijającymi godzinami przypomina sobie coraz więcej szczegółów, i tutaj właśnie pojawia się druga linia czasowa opowieści. Wraz ze wspomnieniamiRylandaGrace'a dowiadujemy się celu misji.
Rozpoczynając lekturę, miałam spore obawy. Początkowe strony mnie wciągnęły, ale mój zapał szybko ostygł. Spowodował to opis badań, które przeprowadzał główny bohater. Bardzo szczegółowo przedstawione zostały obliczenia fizyczne, które przeprowadzał. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że nic z nich nie zrozumiałam.
Na szczęście ominięcie tych zapisków nie sprawiło, że straciłam coś istotnego z fabuły. Co więcej, podobne opisy nie miały już miejsca. Owszem, autor skupiał się ponownie na badaniach, ale z czasem miały one dla mnie więcej sensu, i nie opierały się stricte na wzorach fizycznych i bardziej tłumaczyły celowość działań bohatera.
Bardzo podobał mi się humor, przemycany przez autora. Był subtelny, ale zauważalny. Bardzo to doceniałam.
Narracja z perspektywy głównego bohatera sprawiała, że książkę czytało się świetnie. Jego przemyślenia były bardzo trafne i pozwalały bardziej zrozumieć wydarzenia.
Postaci drugoplanowe, a zwłaszcza szefowa misji, świetnie uzupełniały fabułę. Bardzo podobało mi się, że to właśnie kobieta grała tak istotną rolę.
Język, którym posługiwał się autor, był prosty, na tyle, że mój humanistyczny umysł potrafił poradzić sobie z naukowymi określeniami. Potrafiłam wyobrazić sobie statek kosmiczny, działania wokół niego wykonywane przez bohatera, a także zagrożenia płynące z misji. Myślę, że autor ma niesamowitą łatwość w kreowaniu świata przedstawionego.
Pomimo całej naukowej otoczki„ProjektHailMary"to książka przede wszystkim o przyjaźni! Na ten temat nie będę się jednak rozpisywać, gdyż nie chcę zdradzać szczegółów fabuły. WątekprzyjaźnimiędzyRylandema Rockym to jeden z najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek przeczytałam. Czysta, bezwarunkowa, pełna poświęceń przyjaźń, która wydaje się niemożliwa.
Bezpośrednio po przeczytaniu książki zakończenie w miarę spełniało moje oczekiwania, choć nie do końca zamknęło wszystkie wątki, tak jakbym tego oczekiwała. Jednak kiedy trochę ochłonęłam, uznałam, że choć całość była fikcją, zakończenie byłonajbardziej nieprawdopodobnez wszystkich przedstawionych wydarzeń i żałowałam, że nie zostało napisane nieco inaczej.
Kiedy dziewczyny podczas spotkania naszego klubu książki zaczęły opisywać pokrótcefabułę, od razu pomyślałam o„Marsjaninie". Okazuje się, że to książka tego samego autora. Jako że„Marsjanin"od dawna znajduje się na mojej liście #tbr,dzięki lekturze„ProjektHailMary"na pewno łatwiej będzie mi po niego sięgnąć.
To nie jedyne skojarzenie, jakie nasunęło mi się podczas czytania. Wątek śpiączki w misji kosmicznej przypominał mi nieco fabułę„Pasażerów"- filmu z Jennifer Lawrence i Chrisem Prattem, choć to jedyna część wspólna obu historii.
Muszę przyznać, że choć zabierałam się do książki jak do jeża, przerosła ona moje najśmielsze oczekiwania. Mimo sporej liczby stron przeczytałam ją w zaledwie trzy dni, a jestem raczej wolnym czytelnikiem.
Książka podobała mi się ogromnie! Okazało się, żescience-fictionmoże być fascynujące – wystarczy trafić na właściwy tytuł. A 'ProjektHailMary' był dla mnie strzałem w dziesiątkę!
A jak to jest z Wami? Lubiciescience-fiction, czy – tak jak ja– długo się przed nim broniliście?