Bogowie, co za miesiąc! Pomimo okropności losu, staram się jednak brać pod uwagę głównie same plusy życia. Jeśli chodzi o stronę recenzencką, to grzechem by było narzekać. Zaufało mi kolejne wydawnictwo, szykuje się współpraca z nowym portalem, żyć nie umierać! Poza tym, bądźmy szczerzy, nikt nie lubi marud i biduli narzekających jakie życie jest niesprawiedliwe, czystych hipokrytów.
Książka jest najlepszym lekiem na każde zło – udowodnione naukowo przez C.C.Clouds, 10 na 10 osób potwierdziło, że nic tak nie poprawia nastroju jak dobra książka. A jeśli zeszliśmy już na temat dobrych książek…
Rodzice czytają swoim dzieciom (przynajmniej powinni!) już od pierwszych chwil życia swoich pociech. Z początku są to delikatne bajki o wróżkach, księżniczkach, zaczarowanych rzeczach. Z wiekiem, kiedy dziecko domaga się bardziej emocjonującej lektury, rodzice sięgają po baśnie, legendy, z odrobiną grozy, niebezpieczeństwa. Pomiędzy elfy zaczynają się wplatać wampiry, wilkołaki, potwory, straszydła, postacie, które nie zawsze są dobrymi, przykładnymi stworzeniami, które mają swoje zalety, ale też i wady. Taka wizja świata wydaje się być już dosyć oklepana. Co zatem z „URODZONĄ O PÓŁNOCY”?
Kylie Galen jest szesnastoletnią dziewczyną, która jest troszkę zachwiana emocjonalnie, bo:
1. umarła jej babcia,
2. jej rodzice się rozwodzą,
3. po jednej imprezie, na której nie robiła nic złego (a przynajmniej nic z tego o co była oskarżana), zostaje wysłana na letni obóz dla młodocianych przestępców.
Już podczas jazdy autobusem w kierunku Wodospadów Cienia, Kylie zauważa pewne dziwne zjawiska, zdaje sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie nie będzie pasować do pozostałych obozowiczów, bo są tak bardzo… inni. Jeden bardziej różni się od drugiego. Miranda, dziewczyna we włosach pomalowanych na trzy odmienne kolory, Della z niesamowicie bladą i zimną skórą, Perry z oczami zdającymi się zmieniać barwy. Każdą osobę na obozie coś wyróżnia, a jednak przysłano ich do tego miejsca, aby razem stanowili całość. Kiedy jako tako oswaja się z obecnym otoczeniem, dowiaduje się, że ona także jest niezwykłą istotą, wskazują na to liczne dowody. Ale Holiday, komendantka obozu, nie ma pojęcia jakiego rodzaju istotą Kylie może być. Dziewczyna rozpoczyna zaciętą walkę z przeznaczeniem, staje na drodze, na której celem jest odkrycie własnej tożsamości.
Często spotykam się z narzekaniem na tzw „trójkąciki” w książkach. Że właśnie przez takie wariacje autorki, przez takie zabiegi główna bohaterka robi się dość nieznośną osobą, która ciągle rozprawia o tym, że kocha jednego, ale do tego drugiego też coś czuje, ale nie chce wybierać, bo boi się, że tym samym skrzywdzi ich obu. Robi siebie taką egocentryczką, uważa, że to niesprawiedliwe, podczas inni bohaterowie mają o wiele gorzej. Nie jesteście fanami TEGO? To uzbrójcie się w dużą dawkę energii, bo z tą sprawą jest troszkę ciężko w tej książce, nie dlatego, że bohaterka jakoś szczególnie narzeka na swoje życie (choć prawdę mówiąc nie zabrakło i tego), ale dlatego, że w ”URODZONEJ O PÓŁNOCY” o serce Kylie walczy nie dwóch, ale trzech facetów! Tak, to dopiero wyzwanie. Trey, były chłopak Galen, który złamał jej serce, bo ona nie chciała się z nim przespać, ale nagle zaczął do niej wydzwaniać i mówić, że za nią tęskni, żeby dała mu drugą szansę… a ona oczywiście odczuwa wyrzuty sumienia, jak to ujęła… w każdym razie chodziło o to, że Kylie jest osobą, która nie chce nikogo skrzywdzić, która boi się postawić na swoim. Kolejny kandydat, na potencjalnego nowego chłopaka, Derek, niesamowicie przypomina jej Treya. Tyle, że jest bardziej umięśniony, ma ładniejsze oczy, takie tam słodkości. I jako ostatni – Lucas Parker, sąsiad z dzieciństwa. Lecz kiedy Kylie nawiązuje z nim niezbyt przyjemne rozmowy, dziewczyna uświadamia sobie, że Lucas jej nie pamięta. Nie pamięta jak zabił jej ukochanego kota, Łapka.
Nie jestem niestety właścicielką niekończącej się cierpliwości, ma ona swoje granice. Taka delikatna dziewczynka to troszkę za dużo na moje nerwy, jakby jeszcze nie do końca poznała zło tego świata. Sporym minusem jest postać Kylie, natomiast zdecydowanie pozytywne wrażenie wywarła na mnie reszta tego świata. Lubię nowe przyjaciółki Kylie, Dellę i Mirandę. Co ciekawe, o wiele bardziej czekam na kolejne informacje na temat relacji Mirandy i Holiday z… osobami, w których są zadurzone, chociaż może do końca jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy, niż miłosne perypetie Kylie.
C.C. Hunter jest mężatką, „matką” czterech kotów i jednego psa. Mieszka w USA w Teksasie (wcześniej Alabama). Pisanie jest jej pasją, kiedy sama tego nie robi, uczy pisania (powieści oczywiście) innych, spędza czas z rodziną, fotografuje. Taka istna dobra duszyczka, której powołaniem jest powieściopisarstwo. Czy rzeczywiście jej to wychodzi?
Podobają mi się opisy, widać, że autorka posiada wyobraźnię, chociaż jakichś skomplikowanych zjawisk, rzeczy też nie ma za dużo. Na pewno zdecydowanie bardziej podobała mi się druga część książki, aniżeli pierwsza. Akcja się rozwija, Hunter dorzuca newsy, które całkowicie zmieniają postrzeganie pewnych spraw, plusem jest także fakt, że interesuje mnie rozwinięcie niektórych wątków, dlatego właśnie chyba sięgnę po drugą część. Książkę czyta się lekko i przyjemnie, tak jak napisałam wcześniej, głównym minusem jest osoba Kylie, poza nią jest naprawdę okej. Choć im bliżej końca książki, tym bardziej zmieniała się postawa Kylie, na bardziej samodzielną, odważną, więc kto wie? Może akurat polubię ją w kolejnym tomie?
„URODZONA O PÓŁNOCY” to pierwsza tom z serii „Wodospady Cienia”. Cieszę się, że wydawnictwo zdecydowało się na zachowanie oryginalnej okładki, nadaje ona całej historii nastrój. Oprawa graficzna zachęca, papier pachnie, idealnie trzyma się tą książkę podczas czytania.
Podsumowując, nie żałuję przeczytania tej książki, mimo pewnych niedociągnięć i oklepanego schematu zaciekawiła mnie ta historia, jestem pewna, że przeczytam kolejną część tej serii.
5/6
Za możliwość zapoznania się z Kylie Galen dziękuję Wydawnictwu Feeria
→ by C.C.Clouds
http://mybooksmylife.blog.pl/2014/01/urodzona-o-polnocy/