Zastanawialiście się kiedyś ile wspaniałych, nieprzeczytanych jeszcze przez Was historii zalega na Waszych półkach? Ile z nich ma szansę stać się tymi najukochańszymi, ale jeszcze nie przyszła na nie pora?
Mnie czasami nachodzą takie myśli i właśnie wtedy próbuje zmniejszać swój tzw. stos hańby.
Tym razem trafiłam na książkę, którą kupiłam dość dawno temu... i przepadłam. Zdecydowanie będzie to jeden z ulubieńców tego roku.
Zachwyca mnie zarówno okładką, opisem, jak i treścią. Opowiada naprawdę piękną historię, która urzekła mnie już od pierwszych stron.
Emmet Farmer to młody wieśniak, który pomaga rodzicom w gospodarstwie. Pewnego dnia otrzymuje list od Seredith, starszej kobiety, która zaprasza go do pracy, jako czeladnika w swoim warsztacie. Chłopak ma zostać oprawiaczem książek. Problem tkwi jednak w tym, że w świecie młodego mężczyzny książki są czymś złym, zakazanym, a czytanie ich nosi miano zbrodni.
To nie jedyna z niezwykłości panujących w tym świecie. Wyobraźcie sobie, że jesteście w stanie pozbyć się wspomnień. Tych, które uwierają Wasze dusze. Możecie pozbyć się bólu, ale także wszelkie zło, jakiego się dopuściliście, może zostać ukryte. Skorzystalibyście z takiej okazji?
Muszę przyznać, że opis książki nie do końca oddaje, to o czym opowiada ona tak naprawdę. W moim przypadku było to wartością dodaną, ale rozumiem czytelników, których główny wątek rozczarował. Książka opowiada bowiem przede wszystkim o zakazanej miłości między dwoma mężczyznami, a wszelkie zawiłości świata przedstawionego są zaledwie jej tłem.
Autorka miała naprawdę niesamowity pomysł, który ma wiele do zaoferowania czytelnikowi, postanowiła jednak pchnąć fabułę na dość bezpieczne tory i skupić się na relacji między bohaterami.
Książka składa się z trzech części. W pierwszej poznajemy tajniki przedstawionego świata, dowiadujemy się, czym tak naprawdę zajmują się oprawiacze i na czym polega wymazywanie pamięci. Razem z Emmetem powoli odkrywamy tajniki warsztatu Seredith. Historia owiana jest tajemnicą, którą przyjdzie nam odkryć z czasem.
Druga część natomiast opowiada o czasach sprzed podjęcia przez chłopaka pracy. Przez chwilę miałam wrażenie, jakbym czytała zupełnie inną książkę. Równie piękną, ale skupiająca się na zupełnie innych kwestiach niż początkowo się spodziewałam. Właśnie tutaj pojawia się piękny, choć dość schematyczny wątek zakazanej miłości.
Cześć trzecia łączy ze sobą miłość i magię panującą w tej rzeczywistości. Wracamy na główne tory, aby poznać dalsze losy bohaterów. Akcja rozwija się. Dowiadujemy się więcej o bohaterach, aby w końcu rozwiązać całą zagadkę.
Autorka pozostawia czytelnikowi otwarte zakończenie. Z jednej strony tajemnice zostają rozwiązane, z drugiej jednak nie wiemy, jak toczą się dalsze losy bohaterów. Jest to bardzo ciekawy zabieg, gdyż pozostawia możliwość kontynuowania historii w formie serii.
Linia czasowa sugeruje, iż wydarzenia, o których czytamy, dzieją się na przełomie XIX i XX wieku, gdzie w pańskich domach wciąż jest służba, a ludzie przemieszczają się konno. Dodaje to niesamowitego uroku historii.
„Księgi zapomnianych żyć” to książka nie tylko o zakazanej miłości, ale także o podróży w głąb siebie, o samoakceptacji, a także o mroku kryjącym się w ludziach, nawet tych, których o to nie podejrzewamy. To powieść o miłości tak silnej, że jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody.
Na uwagę zasługuje tutaj również język, którym posługuje się autorka. Jest piękny, dzięki niemu czytelnik przenosi się do cudownych miejsc, które maluje słowem Bridget Collins.
Podczas czytania, od samego początku, towarzyszyły mi silne emocje, które nie odeszły tak szybko po zakończeniu. To jedna z tych historii, które zostaną ze mną na dłużej, o której miałabym ochotę ciągle rozmyślać i opowiadać.
Polecam z całego serca!