Są książki, które szokują, rozczarowują, pokrzepiają, ale są też takie, które koją serce i umysł. Znam autorkę, która stworzyła takie dzieła jak „Samolot z papieru”, „W cieniu dobrych drzew” oraz „Miłość i rękawice bokserskie”. Dzisiejsza recenzja dotyczy właśnie tego ostatniego tytułu. Od razu zaznaczam, że nie znajdziesz tutaj akcji rodem z rollercoastera ani gangsterskich porachunków, ale odkryjesz coś, co może poruszyć twoje serce, umysł lub to, co tkwi głęboko w tobie. Każda z wymienionych książek była właśnie taka. Uważam, że opis książki nie oddaje w pełni tego, z czym naprawdę przyjdzie wam się zmierzyć.
Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale na miłość nigdy nie jest za późno ani za wcześnie. Czy miłość między dwojgiem dorosłych ludzi różni się od uczucia dwojga jeszcze nie nastolatków? Co może łączyć takie pary? Uważam, że jest to wytrwałość, czystość tego uczucia, chęć bycia ze sobą i wiele innych aspektów. Oczywiście życie weryfikuje, jak potoczy się ta miłość, lecz jestem przekonana, że jest w niej więcej dobra niż zła. Przed wami losy czworga ludzi, którym w życiu nie jest łatwo (z mojego punktu widzenia). Róża, dwunastoletnia buntowniczka o fantastycznym, zadziornym charakterze, udowodni, że dziewczyn nie można lekceważyć. Nie będzie to spojler, gdy napiszę, że w tak młodym wieku życie już pokazało, czym jest docenianie każdego dnia spędzonego z osobami, które się kocha i o które się troszczy, bo jutra może nie być.
Większość z nas ma w swoim życiu taką osobę, przy której możemy przenosić góry, przy której milczenie nigdy nie jest krępujące – wystarczy jedno spojrzenie, by wiedzieć, że coś jest na rzeczy. Ona, zadziora, nieposkromiona, ciągle pchająca się w tarapaty, on – spokojny, inteligentny, z przylizanym uczesaniem (taki mały dorosły intelektualista), który hamuje jej temperament. Co najbardziej mi się podobało, to momenty, w których Waldi poprawia Różę, gdy myli pojęcia lub tłumaczy jej znaczenie słów, których nie znała. Nie jest to dla niej przykre, wręcz przeciwnie – potrafi przyznać, że nie jest tak oczytana jak On. Tworzą naprawdę świetną mieszankę. A co z bokserem? Poznacie go również. Kim jest? Tego nie zdradzę, ale podpowiem, że warto mieć kogoś takiego w swoim życiu – kogoś, kto nauczy nas, że nie zawsze pięścią można pokazać swoją siłę. Róża swoją siłę i pewnego rodzaju ukojenie odnalazła właśnie w boksie.
Bardzo polecam tę książkę, ponieważ jest niezwykle życiowa. Nie ma w niej nic sztucznego. Uświadomi nas, że za ścianą są osoby, które dźwigają swoje ciężary, których nie widać w świetle dziennym, których nie zobaczysz, mijając ich na klatce schodowej. Ile wytrwałości, dojrzałości może mieć dwunastoletnie dziecko, które opiekuje się własnym chorym rodzicem? Które potrafi ogarnąć wszelkie sprawy związane z domem? Czy to oznacza, że jest zaradne? Na pewno tak, lecz to wciąż dziecko potrzebujące kogoś, kto się nim zajmie, kto przytuli, kto pokaże, jak iść przez życie. Losy naszych bohaterów nie są usłane różami; często na pierwszy rzut oka wydają się bezsensowne, lecz czas i wytrwałość udowodnią, że bez względu na to, gdzie się znajdujemy, ludzie, którzy są sobie pisani, odnajdą się w odpowiednim czasie i miejscu. To może być wspólne uczucie, którym się obdarzą, lub ktoś, kto stanie się dla nas życiowym drogowskazem i pokieruje w odpowiednim kierunku.
Bardzo polubiłam naszych bohaterów. Kibicowałam im z całego serca. Żyłam każdym rozdziałem, a to, jak potoczyły się ich losy, było radosne, smutne, irytujące i pełne innych emocji, które towarzyszyły mi podczas czytania – i to na plus. Dobrze jest od czasu do czasu przeczytać książkę, która przypomni nam, co się ma, z kim się jest i gdzie się jest. Gratuluję autorce tej książki i już czekam na kolejne!