Narrenturm recenzja

MAGICZNA STRONA 296 I PÓŁ

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Rudolfina ·4 minuty
2020-03-20
3 komentarze
19 Polubień
Kiedy zasnęłam nad tą książką po raz trzeci, przyszedł czas, aby podjąć radykalną decyzję. To nic, że to Sapkowski. To nic, że jego fani mnie zjedzą. Własne zdrowie psychiczne ważniejsze. Jeśli dotrwam do połowy książki (magiczna strona 296 i pół) i nadal nie dowiem się, po co autor mi tę historię opowiada, i nie będę miała ochoty dowiedzieć się – co dalej? – powiem: pas. Jak myślicie, co zrobiłam?

Co mnie w „Narrenturm” zirytowało najbardziej? Nic na to nie poradzę, ale lubię czytać ze zrozumieniem. Jeżeli dostaję cały akapit, z którego nie dociera do mnie NIC, nabieram przekonania, że autor mnie, czytelnika ma głęboko w… sami wiecie gdzie. Zastanawiam się, czym się narazili autorowi jego fani, że aż tak bardzo postanowił ich przeczołgać.

Nie wiesz, co to beginaż, wagant, szarszun, wańtuch, gędźba, armiger? To twój problem. Wystarczy, że autor wie. Nie zdobyłeś klasycznego wykształcenia i nie znasz łaciny? To powinieneś wpaść w kompleksy. A ja właśnie dlatego przedkładam powieści, nad rozprawy naukowe, żeby nie wpadać w kompleksy, że czegoś nie wiem, tylko żeby przy okazji czegoś się nauczyć. I bardzo lubię zagadki, ale wtedy, gdy dostaję szansę na ich rozwiązanie.

I tylko nie próbujcie mi wmówić, drodzy fani, że czytając „Narrenturm” wszystko zrozumieliście, albo że uwielbiacie czytać książki przygodowe z wyszukiwarką Google w dłoni (jeśli ktoś czytał tę powieść wtedy, gdy się ukazała, w 2002 roku, to musiał mieć pod ręką „Wielki słownik języka polskiego”, „Słownik wyrazów obcych” i „Słownik łacińsko-polski”). Założę się o skrzynkę pilznera, że większość entuzjastów wszystkie te popisy erudycji autora omijała wzrokiem. Jak więc możecie twierdzić, że coś jest dobre, skoro nie zrozumieliście wszystkiego? Zrozumieliście? A to przepraszam. Nie trzeba rozumieć wszystkiego – powiecie? Zgodzę się, tylko po co zatem wkładać do książki treści, które i tak znakomita większość zignoruje?

Ja jednak jestem dociekliwym czytelnikiem. Czytam na przykład coś takiego:

„Przykładem choćby Marcabru, którego, pomimo nachalnych sugestii zdecydowanie nic nie łączyło z Eleonorą Akwitańską. Wyolbrzymione są też, moim zdaniem, romanse Bernarta de Ventadorn z panią Alaiz de Montpellier i Raula de Coucy z panią Gabrielą de Fayel. Wątpliwości budzi też Tybald z Szampanii, gdy przechwala się względami Blanki Kastylijskiej. A także Arnold de Mareil, według własnych słów kochanek Adalazji z Beziers faworyty króla Aragonii.”

Czytam, analizuję i próbuję dociec, do czego to było potrzebne. Nie znajduję odpowiedzi. Czy tylko mnie te nazwiska nic nie mówią? Czy tylko ja gubię się w ich natłoku? W książce pojawiają się setki postaci, setki nowych nazwisk, i w związku z tym nie zwracamy uwagi na nikogo. W głowie zostaje pustka. Co z tego, że mamy również postaci łatwo rozpoznawalne, jak Zawisza Czarny, Jan Gutenberg czy nawet biskup Konrad, skoro są tylko ozdobnikami, nie mającymi żadnego wpływu na akcję powieści. Ot, popierdzą trochę (to wcale nie moja metafora, to słowa autora; rycerza Zawiszę zapamiętujemy głównie dlatego, że ma gastryczne kłopoty) i jadą dalej.

Chylę czoła przed autorem za rzetelną dokumentację czasów, obyczajów, postaci i miejsc, które opisuje, ale nie mogę mu wybaczyć, że przyjemność z czerpania wiedzy o tamtych czasach zachował dla siebie i nie podzielił się nią taki sposób, aby była pożyteczna dla czytelnika.

„Narrenturm” nie przemówiło do mnie jeszcze z kilku powodów. Kompletnie nie kupuję występującego na kartach powieści fantastycznego świata. Gdyby realia historyczne nie zostały oddane z tak drobiazgową, fotograficzną wręcz dokładnością, gdyby to było jakieś Śródziemie albo Westeros, wtedy uwierzyłabym w pomurniki i wilkełaki bez wahania. Ale straszydła, bajkowe wiedźmy i czarodzieje na Dolnym Śląsku, w latach dwudziestych XV wieku? Po co mi one, skoro realia historyczne są jeszcze bardziej przerażające i krwawe. Spokojnie można było się skupić na prawdziwych polowaniach na urojone czarownice.

Dramaturgia w tej powieści nie istnieje. Po napisaniu kilku książek Sapkowski zapomniał, że istnieją takie środki budowania napięcia, jak zwroty akcji, kulminacje, cliffhangery. Fabuła jest prosta jak budowa cepa: Reynevan ucieka, ścigają go, ucieka, ścigają go, ucieka.

Zupełnie mnie nie też przekonuje postać głównego bohatera. Reynevan von Bielau nic mnie nie obchodzi. Na początku wydaje się tylko naiwny i nijaki, ale dość szybko okazuje się, że jest również durnowaty. Jego o wiele barwniejsi towarzysze podróży, tym bardziej podkreślają mizerotę głównego bohatera. Mam chyba jakiś uraz, bo nie bawią mnie opowieści o durniach.

W „Narrenturm” broni się jedynie sapkowskie poczucie humoru. I to ratuje tę książkę przed pałą. Zabawne sceny giną jednak w zalewie zupełnie niepotrzebnych słów.

Dla mnie Andrzej Sapkowski pozostanie więc wyłącznie autorem „Wiedźmina”. Całą sagę przeczytałam w swoim czasie, i nawet miałam ochotę ją sobie przypomnieć, ale chyba dobrze, że zrezygnowałam. Wspomnienie sprzed dwudziestu lat jest wyidealizowane. Pamiętam, że wtedy wszystko mi się podobało. Mam obawy, że gdybym zajrzała do „Wiedźmina” dzisiaj, mając dużo większe doświadczenie czytelnicze, mogłabym się mocno rozczarować. A po co? Nie wrócę więc do Sapkowskiego. Obejrzę serial.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-03-20
× 19 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Narrenturm
4 wydania
Narrenturm
Andrzej Sapkowski
8.5/10

Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały. Ale i tak było wesoło. Zwłaszcza Reinmarowi z Bielawy, zwanemu także Reynevanem, zielarzowi i uczonemu medykowi, spokrewnionemu z wieloma możnymi...

Komentarze
@tsantsara
@tsantsara · prawie 5 lat temu
Wszystkie te cytowane nazwiska to postaci historyczne, często mało znane w Polsce - głównie trubadurzy i kochankowie, na których wzoruje się Reynewan, więc ma to znaczenie. Do tego dla dociekliwych, którzy sobie czegoś o nich poszukają, choćby w internecie, dochodzi więc funkcja poznawcza i sporo dodatkowych historycznych smaczków. I za to Sapkowskiego w tej trylogii cenię: nie tylko akcja (choć w Wiedźminie też bawił się z celtycką mitologią), ale też dobry research przed napisaniem książki.
× 3
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
To oczywiste, że to postaci historyczne. To jasne, że research autora jest doskonały. Ale dlaczego muszę poznawać nazwiska kilkunastu trubadurów? Bez tej istotnej wiedzy naprawdę spokojnie mogę się obejść😉
× 1
@tsantsara
@tsantsara · ponad 4 lata temu
Każdy może się obejść i poprzestać na emocjach czy na akcji. Ale akurat mnie bardziej kręcą odniesienia i konteksty fabuły - czy w historii, czy w literaturze - o wiele bardziej niż akcja.
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
Co kto lubi. Mnie nie chodzi o to, że te odniesienia do historii i literatury są, tylko że jest ich tak wiele. Giną w masie. Nie sposób ich zapamiętać. Stają się przezroczyste. Nieprzyswajalne. Tego żałuję 😏
@Mackowy
@Mackowy · ponad 4 lata temu
@ tsantsara
Dokładnie mnie też podbudowka historyczna tej powieści oczarowała.
Oczywiście rozumiem o co chodzi Rudolfinie i akceptuję stanowisko - wszyscy mamy rację.
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
Wszyscy mamy rację.Tylko każdy swoją 😉
× 3
@Mackowy
@Mackowy · ponad 4 lata temu
Dokładnie 😎
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
Mógłbym pisać długo - zapiekle broniąc tej książki itd., ale mając na uwadze kolejne tomy Trylogii husyckiej, które są cokolwiek niefortunne - zamilknę dyplomatycznie.
× 3
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 5 lat temu
Hahahaha!
× 1
@Mackowy
@Mackowy · prawie 5 lat temu
O jaaaa, i właśnie tutaj okazuje się, że każdy ma inny gust, bo Narrenturm to jeden z moich ulubionych Sapków :D
× 2
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Koleżanka kupiła mi tę trylogię via kurier. Pamiętam, zima, zamieć. Zaczęłam czytać wieczorem, po kolei. Tak mnie wciągnęła, ze przez noc przerzuciłam całą trylogię, na początku, na końcu, po środku. Istne szaleństwo. Mnie to się bardzo podobało.
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
Renax, cała trylogia w jedną noc??? To chyba na szybkich obrotach😉
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Normalnie czytam 50 stron w godzinę, ale wtedy czytałam wszystko jednocześnie, początek, środek, koniec...
@Mackowy
@Mackowy · ponad 4 lata temu
@ Renax. Zazdroszczę szybkiego czytania, osiągam w porywach 25 s\h ;/
× 1
@Johnson
@Johnson · ponad 4 lata temu
@Mackowy strona na minutę jak się uda :)
× 1
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Kiedyś ćwiczyłam w domu szybkie czytanie.
× 1
@Mackowy
@Mackowy · ponad 4 lata temu
Szczerze zazdroszczę, jestem wolnoczytaczem, ale ma to też swoje pulsy: książki na dłużej mi wystarczają :D
× 1
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Tempo zależy też od książki, ale zasadniczo poleciłabym i wypożyczenie książki do szybkiego czytania. Ja miałam taką z prlu, i tam były takie ćwiczenia na ogarnianie oczami słów w linijce. Do perfekcji mi brakuje, ale trening zawsze jest dobry.
@Johnson
@Johnson · ponad 4 lata temu
Najważniejsze, żeby słowa nie uciekały. Bo jak uciekną, to co z czytania? :)
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Poezji nie da się czytać szybko. Natomiast technika służy temu, żeby oko obejmowało więcej niz jeden wyraz. Czytelbik wprawiony nabywa to automatycznie, ale w podstawowce jest to pożyteczne, żeby przejść od etapu słowo po słowie. Natomiast nie czytam strony w okamgnieniu, jak to było kiedyś reklamowane, więc nie wiem. W takiej sytuacji pewnie umykają...
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
Renax, to jesteś jak John Travolta w filmie „Fenomen” 😉. Tylko dla niego to się źle skończyło...
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
A poważnie. Jest mnóstwo książek, które można, a nawet trzeba czytać w ten sposób, ale są również takie, z którymi chciałoby się zostać dłużej. I po co wtedy pędzić?
× 1
@Mackowy
@Mackowy · ponad 4 lata temu
No właśnie. czy szybkie czytanie nie odbiera części przyjemności z samego faktu czytania?
@ Johnson z uciekającymi słowami to racja, to mam tak w komunikacji miejskiej - bo w tramwaju głośno, trzęsie i ludzie dookoła faflunią. I potem człowiek wieczorem siada do czytana i po drugiej stronie kuma się, że już to czytał, ale nieświadomie :D
× 1
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
To chodzi o gimnastykę taką samą jak na siłowni, tylko ćwiczenie oczu. Na pewno ci, którzy czytają słowo po słowie, a na pewno ci, co mamroczą czytane słowa, męczą wzrok bardziej. Zresztą to jest mimowolna czynność. Czytanie odbywa się w głowie.
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
Ja tak czasem mam, jak czytam przed zaśnięciem. Muszę się potem rano cofnąć o kilka stron, bo mi słowa pouciekały 😉
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Nie wiem ale nawet na zajęciach kończyłam czytanie pierwsza. Tylko na rosyjskim miałam problem, ale już w liceum, gdy teksty były trudne i słowa długie, bo cyrylicę potrzebowałabym czytać po literce. A z racji przyzwyczajenia się do ogarniania słowa jednym spojrzeniem, tam miałam problem.
@Johnson
@Johnson · ponad 4 lata temu
In maj opinion, bywają książki, które czytasz szybko, właśnie tak lecąc tekst, bo język jest względnie narzędziem do przekazania treści, więc bez zbytniej kontemplacji nad duszą artystyczną autora - lecimy tekst i się dobrze bawimy. Jest też, co bym rozróżnił literatura, w której autor tak zachwyca słowem i językiem, którymi przekazuje wprost idealnie stan swojej jaźni na moment pisania - że tutaj czytać się szybko nie da i nawet nie powinno. Aby nie uronić słowa. Teraz właśnie czytam taką książczynę, powoli, ale jak smakuje!
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
No właśnie. A jak jeszcze trafisz na książkę, przy której co chwila odlatujesz we własne rejony, bo tyle dodatkowych refleksji wywołuje? Ja tak czytam Myśliwskiego. Strona tekstu i kilka minut główkowania, obok. Ale nie wszystkie książki tak się czyta. Mówiąc szczerze - niewiele.
× 1
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Takim powolnym autorem jest na przykład Newerly. Ale ciągle obstaję pry zdaniu, że jeśli ktoś nad każdą linijką tkwi długo bo cięśko mu jest czytać i nie czyta oczami to powinien popracować nad szybszym czytaniem. To kuż każdy wie jak mu z tym idzie.
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
@Rudolfina: Nie znam film. Jak się skończyło?

@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
Oj, nie chcesz wiedzieć. Facet nagle zyskał genialne zdolności, np. potrafił się nauczyć języka obcego po przeczytaniu (szybkim😉) podręcznika, a potem... Może obejrzyj film, całkiem niezły. Co Ci będę spoilerować.
× 1
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Oj, to aż taki geniusz mi nie grozi... Ale z filmu skorzystam.
@ziellona
@ziellona · ponad 4 lata temu
O Droga Moja! Jakżesz Ja Ci Dziękuję! - tak, tak, te duże litery zamierzone... Mnie ta książka ani nie wciągnęła, ani nie odrzuciła. Nie doczytałam jej nawet do połowy, ale to dlatego, że jestem antyfanem fantasy i fantastyki. Dojechałam AŻ do "trochę ponad ćwierć" właśnie dzięki historycznym, dokładnym opisom. I tak, ten główny bohater R cośtam, straszliwie dupowaty jest. A na dodatek... ten cały pomurnik... to taki malutki, kolorowy ptaszek, występujący głównie w Pieninach. W momencie, kiedy na 2 czy 3 stronie natknęłam się na to słowo, odnoszące się do niemałego i niekolorowego ptasiora, już wiedziałam że to nie dla mnie.
może kiedyś sięgnę ponownie i przetrawię jakoś tego R cośtam i pomurnika. I może nawet zmienię opinię - ale i tak łączę się z Tobą w bólu czytania komentarzy totalnych fanów :)
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · ponad 4 lata temu
Dzięki za wsparcie 😀. Podejrzewam, że takich jak my jest więcej, tylko się utajnili. Może nabiorą odwagi 🙃
× 1
@DZIKA_BESTIA
@DZIKA_BESTIA · ponad 4 lata temu
Ja parę lat temu próbowałam się z tym zmierzyć i rzuciłam w kąt :)
× 1
Narrenturm
4 wydania
Narrenturm
Andrzej Sapkowski
8.5/10
Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały. Ale i tak było wesoło. Zwłaszcza Reinmarowi z Bielawy, zwanemu także Reynevanem, zielarzowi i uczonemu medykowi, spokrewnionemu z wieloma możnymi...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Jeśli uważasz, że saga Wiedźmińska jest najlepszym dziełem Andrzeja Sapkowskiego, to muszę cię zawieść - jest nim Trylogia Husycka. Pierwszy tom, "Narrenturm", jest cudowną podróżą przez średniowiecz...

@L3niwiec @L3niwiec

Ostatni raz czytałam Narrenturm pi razy drzwi dziesięć zim temu i podówczas wydało mi się, że jest to książka przerysowana, nieproporcjonalnie obszerna i pełna wątków, które nigdy nie powinny były si...

@DZIKA_BESTIA @DZIKA_BESTIA

Pozostałe recenzje @Rudolfina

Nikczemny narrator
RAKI NA BEZRYBIU

To bez dwóch zdań jest powieść z kluczem. Jeśli ktoś ten klucz zna, będzie mieć dużą frajdę z lektury. Tylko niektóre z występujących w książce postaci, co do zasady już...

Recenzja książki Nikczemny narrator
Błękitna godzina
ARS LONGA, VITA BREVIS

ARS LONGA, VITA BREVIS Mojemu pokoleniu nie trzeba było tłumaczyć tej łacińskiej sentencji (mówię o osobach z maturą). Dziś wydawca tej książki decyduje się przełożyć t...

Recenzja książki Błękitna godzina

Nowe recenzje

Aced. Wymarzony
Men love men
@kawka.zmlekiem:

Witajcie moliki. Znacie te autorki??Ja odkryłam ich pióro całkiem niedawno i jestem totalnie wkręcona. 🩷Ace jest...

Recenzja książki Aced. Wymarzony
Wioska małych cudów
Kiedy sypie śnieg dzieją się cuda
@emol:

A gdyby tak w grudniu zamiast przejmować się mnóstwem przedświątecznych spraw spakować ciepłe rzeczy do walizki i pojec...

Recenzja książki Wioska małych cudów
Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
Świąteczne wyzwania.
@maciejek7:

Już za kilka dni jedne z najbardziej rodzinnych świąt. Święta Bożego Narodzenia niemal wszystkim kojarzą się z radością...

Recenzja książki Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
© 2007 - 2024 nakanapie.pl