Jakie cechy według Was powinien posiadać dobry thriller?
„Żona” autorstwa Shalini Boland, stanowi dość dobry thriller psychologiczny, który zawiera świetnie dopracowaną intrygę. Była to moja pierwsza styczność z piórem tej pani. Jestem zaskoczona jej stylem pisania - jest zarazem lekki, a jednak potrafi chwycić czytelnika za fraki i nie pozwoli oderwać się od czytania dopóki nie pozna on zakończenia tej historii. Mówię tak po swoim przykładzie, ponieważ pochłonęłam tę powieść dosłownie w kilka godzin - jak już zaczęłam czytać to straciła kontakt z otaczającą mnie rzeczywistością.
Poznajcie Zoe - szczęśliwą mężatkę oraz matkę dwójki urwisów. Kobieta razem ze swoim mężem - Toby’m, organizuje przyjęcie z okazji dziesiątej rocznicy ślubu. Po raz kolejny udają się do hotelu, w którym odbywał się ich ślub. Tym samym sposobem Zoe zaczyna walczyć o przywrócenie wspomnień, które straciła dokładnie dziesięć lat temu. Każdy mówi jej, że spowodowane jest to nadmiarem emocji związanych ze ślubem, jednak kobieta przeczuwa, że istnieje jakieś drugie dno tego wydarzenia... Kobieta przyłapuje Toby’ego na kłamstwie, wśród przechodniów na ulicy dostrzega zaginioną siostrę, a to dopiero wierzchołek góry lodowej.... Czy Zoe jest gotowa poznać prawdę, która może zniszczyć wszystko, co dla niej najważniejsze?
Jak już mówiła, autorka stworzyła genialną intrygę. Bardzo spodobał mi się fakt, że wiedziałam tyle samo co nasza bohaterka. Uwielbiam sięgać po pozycję, które zawierają motyw utraty pamięci - nie wiem czemu, ale sprawia to, że jest mi łatwiej zżyć się z bohaterem danej historii. Kiedy Zoe odkrywała kolejne sekrety, razem z nią byłam zaskoczona, a z każdą kolejną tajemnicą czułam coraz większy szok, co uważam za duży plus tej powieści.
Skoro już jesteśmy w temacie Zoe... niektórych z Was może irytować jej naiwność, czy strach, jednak według mnie taka kreacja bohaterki jest świetna, ponieważ idealnie wpasowuje się do sytuacji, która się jej przydarzyła. Coś czuję, że nie jeden z nas zachowałby się podobnie na jej miejscu.
Niestety jeśli chodzi o męża głównej bohaterki, to jakoś nie potrafiłam złapać z nim wspólnego języka. Od samego początku był dla mnie jakiś dziwny - jego postawa irytowała mnie do tego stopnia, że przewracałam oczami za każdym kiedy jego postać pojawiała się w fabule.
Mimo, że go nie polubiłam, to jednak żałuję, że autorka nie skusiła się na narrację również z jego wizji - nadałoby to bardziej mroczniejszy klimat całej fabule, jednak nie mówię, że narracja z wizji Zoe była zła, po prostu to moja mała dygresja.
Chyba czas opowiedzieć kilka słów na temat akcji tej książki, prawda? Może akcja początkowo była zbyt powolna, jednak po kilkunastu stronach fabuła zaczęła nabierać tempa - końcowe rozdziały nie pozwolą Wam oderwać się od czytania, słowo!
Boland zmanipulowała nie tylko Zoe, ale również swoim czytelnikiem. Pisarka podrzuciła tyle mylnych tropów, że miałam kilka możliwych scenariuszy zakończenia, które w większości okazały się klapą. A skoro już o zakończeniu mowa, to ostatnie pięć rozdziałów czytałam z zapartym tchem - nie mogłam uwierzyć co się właśnie wydarzyło.
Czy książkę polecam? „Żona” to idealna powieść na wakacyjne lenistwo, które pozwoli Wam oderwać się od pracy, czy innych codziennych obowiązków. Pomimo, że jedna z części zakończenia jest lekko przewidywalna, to nie mogę zaprzeczyć, że jest to zła lektura - po prostu przeczytałam już zbyt dużo kryminałów i trudno jest mnie zaskoczyć. Pozycja ta zawiera w sobie wiele rodzinnych sekretów, które sprawią, że każdy z czytelników znajdzie w tej historii coś dla siebie.