Po debiutanckiej powieści "Mimo wszystko Wiktoria" Renaty Kosin przyszedł czas na kolejną, niedawno wydaną powieść - "Bluszcz prowincjonalny". Wiedziałam, że znajdę w niej nawiązanie do poprzedniej książki i tak się stało. Niemniej jednak, aż takiego to chyba jednak nie... Przyznaję się, że przede wszystkim zauroczyła mnie okładka! Oj tak, jest wprost bajeczna, przyciągająca i obiecująca. Oczywiście to nie jedyny plus okładki - absolutnie! To miły dodatek, choć i znalazło się kilka minusów...generalnie mało ważnych.
Podlasie...hmmm znam głównie z opowiadań kobiety, która była dla mnie bardzo bliska. Nie raz i nie dwa usłyszałam od niej dobre słowo, dobre rady, czy choćby pocieszenie. Dzień zaczynałyśmy od wspólnie wypitej kawy, przy komputerach, ale dla nas nie miało to znaczenia... Odległość kilkuset kilometrów nie była dla nas problemem. Codziennie rano czekałam na nią, lub ona na mnie, ale jej już nie ma...a ja przestałam marzyć by wszystko o czym mi opowiadała pokazała mi osobiście - nie zdążyłyśmy. Jedyne co mi zostało, to żal, żal do Boga, żal do siebie, że się nie wybrałam, że nie zdążyłam, że zawsze było coś ważniejszego...
Podlasie kojarzy mi się głównie z nią, z żubrami, szeptuchami, długą mroźną zimą i podlaską kuchnią. Byłam ciekawa Bujan, o których opowiada Kosin w swojej najnowszej książce. Znalazłam wiele z tego wspaniałego regionu, być może kiedyś jeszcze zechcę tam pojechać...
Bujany - to właśnie tutaj Anna trafia kiedy "świat się dla niej zawalił". Zabiera dzieci z Warszawy i przyjeżdża do rodzinnej miejscowości - rodzinnego domu. Kiedyś pragnęła, by jak najszybciej się stąd wyrwać, teraz jako dojrzała kobieta poczuła, że tylko tu znajdzie to czego szuka, ostoję, bezpieczeństwo i ludzi, którzy ją kochają...
Każda kobieta poczułaby się tak jak główna bohaterka. Wiele lat razem, dobre małżeństwo, ze zdrowymi dziećmi, stabilnością finansową, ale od jakiegoś czasu coś się zmienia. Zmieniają się gesty męża, jego miłość jakby zanikała, wtedy okazuje się... że odchodzi...
Rozpada się wszystko. Małżeństwo, rodzina, a co najważniejsze bezpieczeństwo. Z pomocą siostry Anna odzyskuje jako taką stabilność i wyjeżdża z dziećmi do Bujan. To właśnie tutaj, w tej podlaskiej miejscowości odżywają wspomnienia, dawno zapomniane zapachy i smaki, to tutaj odżywają dawne, zaniedbane przyjaźnie czy choćby - zostają podjęte ostateczne decyzje...
Być może faktycznie wśród bliskich zawsze można znaleźć bezpieczeństwo, oparcie, czy choćby znalezienie odpowiedzi na wiele trudnych pytań...
Renata Kosin w "Bluszczu..." porusza wiele bardzo trudnych tematów i tu moim zdaniem tkwi problem. Mały minusik. Powieść zdecydowanie nie należy do wielowątkowych, raczej Autorka wspomina, nie rozwijając konkretnie życia innych. Tego mi zabrakło, dlatego uważam, że nie można podpiąć jej do wielowątkowych. Kosin skupia się głównie na życiu Anny i tu poczułam przesyt głównej bohaterki...Może gdyby nie pokusiła Agnieszką, Anitą, Arturkiem, Wojtkiem czy innymi drugoplanowymi bohaterami...
Kosin rewelacyjnie przedstawia życie, a raczej wegetację zwierząt niekochanych, porzucanych i samotnych. Brak środków, które są głównym utrapieniem weterynarzy i schronisk. Niestety kilka osób nie jest w stanie walczyć z kwestią bezpańskości czy braku sterylizacji psów, kotów itp. U nas coraz częściej spotyka się wymóg przy adopcji zwierzaka - sterylizacja, która zdecydowanie jest dobrym pomysłem. Szczególnie na wsiach powinno być to wymagane, a nie praktykowane jak w wielu miejscach wyrzucanie szczeniaków, czy... mordowanie ich przy porodzie!!!!
Autorka wspomina też o chłopcu zostawionym przez rodziców pod opieką dziadków, namawia kobiety do regularnych badań, ukazuje życie kobiety ciężarnej i jej dylematów, problemów z alkoholem czy przemocą w rodzinie i pewnie jeszcze by się coś znalazło. Niestety jak dla mnie zbyt dużo wszystkiego na 400 stronach. Nie krytykuje Autorki, absolutnie! Niemniej jednak chętnie poczytałabym o tym wszystkim, ale jako wątki bardziej rozwinięte, bądź w powieści wielowątkowej. "W Bluszczu..." mi tego zabrakło. Zabrakło jakiejś lekkości, może to właśnie wina "ubijania" kilku problematyk w jedną bardzo dobrą powieść.
"Bluszcz prowincjonalny" to bardzo dobra powieść obyczajowa, co do tego nie mam wątpliwości. Być może taki urok i styl Autorki, która próbuje jak najwięcej przekazać czytelnikowi. Z całą pewnością zachęca do odwiedzenia pachnącego Podlasia, spróbowania charakterystycznej dla tego regionu kuchni, wybrania się i odwiedzenia przepięknych okolic, targów czy choćby innych atrakcji. Do tego nie zabrakło pasji... bo pasja w życiu człowieka jest bardzo ważna! Powieść bardzo mi się podobała, mam nadzieję, że jeszcze Renata Kosin zaprosi nas na Podlasie i opowie co słychać u bohaterów nie tylko "Bluszcza..." ale i "Wiktorii...".
Polecam! Jak najbardziej polecam!