O książkach Aly Martinez słyszałam wiele dobrego. Ale poznałam ją dopiero przy serii The Darkest Sunrise. “Za horyzontem” to już trzeci tom. Choć przyznaję, że byłam mocno zaskoczona, gdyż byłam przekonana, że to będzie dylogia.
Rita ma już dość. Gdy dowiedziała się, że mąż ją zdradza, zażądała natychmiastowego rozwodu. Niestety, to wszystko nie jest takie proste. I gdy na imprezie charytatywnej w pracy nadarza się okazja, by utrzeć mężowi nosa, zdecydowanie z niej korzysta i wpada wprost w ramiona Tannera. Coś co miało być tylko podstępem zmienia się w ciekawą relację..
Zaskoczyła mnie ta seria, bo byłam przekonana, że skończy się na drugim tomie. I w sumie tak było, bo trzecia część to historia przyjaciółki Charlotte oraz brata Portera. Teoretycznie nie trzeba znać poprzednich części, ponieważ się ze sobą nie łączą, ale ja jednak bym radziła zacząć od pierwszego tomu. Zdecydowanie autorka umie pisać emocjonalne historie. Powtarzam to za każdym razem, gdy przeczytam jej książkę. Rozkłada mnie absolutnie na łopatki. Tym razem było tak samo. I mimo, że tym razem na tapecie jest temat zdrady, co jest lżejszym kalibrem niż tematyka poprzednich tomów, to również i tutaj nie mogłam się oderwać od tej historii. Mało tego, gdy musiałam choć na chwilę odłożyć książkę i tak myślami byłam ciągle przy niej. Zdecydowanie powieści autorki są nieodkładalne. Doszło do tego, że zaznaczyłam sobie w książce nawet kilka cytatów, a naprawdę rzadko to robię, więc pozwólcie,...