O WOW! to pierwsze co przychodzi mi na myśl zaraz po skończonej lekturze „Różnicy między cudem a sposobem”. Niby jestem zachwycona, ale z drugiej stroimy chce na już więcej, a okres oczekiwania na kontynuacje jest dość długi.
Ta cześć jest bardzo która. To zaledwie 200 stron będących bezpośrednią kontynuacją pierwszego tomu, będziemy mieć parę urywków przeszłości, a historia zamiast wyjść na prostą zakręci się jeszcze bardziej. Mam wrażenie, ze autorka za punkt honoru postawiła sobie kończyć każdą kolejną cześć w taki sposób, ze czytelnik przez kolejne dni będzie myślał o tej historii. W moim przypadku tak będzie, z pewnością.
To książka na raz, nie można się od niej oderwać. Jest niczym stałe pompowany balon: coraz większy, niby piękniejszy, ale jednak widmo pęknięcia coraz bardziej zaczyna nad nim wisieć. Wyobraźcie sobie, co będzie w momencie, gdy ktoś przekonuje się, ze jego ostatnie miesiące życia to kłamstwo, a osoby które kocha są tak naprawdę manipulatorami. Co jest prawdą ? Komu wierzyć?
Historia Remi i Bowena ma w moim odczuciu ogromny potencjał, Aly margines w moim odczuciu MISTRZOWSKO gra na emocjach. Wyczekuje już finałowego tomu i mam wrażenie, ze się nie zawiodę.