Wyspa Robinsona

Trafiłam przypadkiem podczas robienia porządków w pokoju Tomiego. Ciekawa książka przygodowa. Dużo bardziej realna niż opowieść o życiu na wyspie Robinsona. Główny bohater musiał sobie poradzić na początku z jednym nożem i zapchanym piaskiem pistoletem bez kul i prochu, nie miał podanego wszystkiego na tacy. Na szczęście po jakimś czasie przyszła pomoc, a wraz z nią kolejne kłopoty. Pewnie jako lektura szkolna jest przerabiana bez sensu i nudna, ale jako książka o rozbitku i jego uprzedzeniach wobec Indian i czarnoskórych niewolników - całkiem zgrabnie napisana. Mnie się trafiło stare wydanie Iskry 1956 pięknymi ilustracjami (czarnobiałe, tusz może akwarela). Polecam bywalcom antykwariatów i aukcji na allegro :)

Ze względów edukacyjnych - geograficznych dla młodzieży tamtych lat - doceniam. Ale znów bardzo moralizatorska. I tym razem szczególnie wśród jego książek imitowana na innym dziele.

nie była moją lekturą sama ją sobie wybrałam gdy miałam 7 lat. i bardzo mi się podobała. ; ))

Jak to lektura, jako taka.