"Wielki Bazar. Złoto Brayana" Peter V. Brett
Witam serdecznie czytelników! Peter V. Brett - pisarz, którego polskim czytelnikom fantastyki nie trzeba przedstawiać. Jego seria powieści - Cykl Demoniczny zdobył ogromną popularność i rzeszę fanów ze zniecierpliwieniem czekających na każdy następny tom. Jednak te części nie są wydawane zbyt często i tu z pomocą przychodzi nam zbiór opowiadań - "Wielki Bazar. Złoto Brayana". Książka ta to zestaw dwóch krótkich historii i kilku scen wyciętych z "Malowanego Człowieka" - przez wydawcę lub samego autora. Oprócz tego znajdziemy tam też słownik krasjański, czyli coś, czego zabrakło w "Pustynnej Włóczni" albo grymuar runiczny - wszystkie runy użyte do tej pory w powieściach wraz z krótkim opisem. Autor dorzucił też wstawki "od siebie", w których zwraca się bezpośrednio do czytelnika i wyjaśnia dlaczego pewna scena została wycięta z 'książki właściwej' lub przedstawia genezę danego opowiadania i mówi co o nim sądzi.
"Wielki Bazar" to wycinek z życia Arlena, jeszcze z czasów, gdy pracował jako posłaniec między Wolnymi Miastami. Opisuje on jedną z jego przygód w Krasji oraz to, jak zdobył mapę do Słońca Anocha (starożytnego miasta, w którym odnalazł runy ofensywne). Jak dla mnie nic specjalnego, przeciętna historia, ze sporą dawką akcji, ale pomimo tego czegoś jej brakuje...
Jednak "Złoto Brayana" to o wiele większa i porządniejsza porcja rozrywki. To opowiadanie zostało stworzone na prośbę przyjaciela Bretta, Matta (co oni mają z tym podwójnym T), o czym autor wspomina we wstępie. Tym razem Arlen otrzymuje zlecenie, aby dostarczyć towar do książęcych kopalni w Miln. Jest to jedno z pierwszych poważniejszych zadań, jakie otrzymał, ale ten kto go zna, wie, że dla przygody poszedłby nawet w samą Otchłań. Dotarcie do kopalń nie jest wcale proste - są one położone wysoko w górach, gdzie stale panują ujemne temperatury i grube warstwy śniegu pokrywają wszystko dookoła, co jeszcze bardziej utrudnia wędrówkę. Znajduje się tam też wiele niebezpieczeństw, z których istnienia nie wszyscy zdają sobie sprawę...
Do tego, jak książka została napisana nie mam zarzutów. Mimo, że w poprzednich częściach nie wszystko mi do końca pasowało, to tutaj nie odczułem niczego, co mogłoby mi przeszkodzić w czytaniu. Opowiadania są całkiem dobre, bo treść jest ciekawa, ale są zdecydowanie za krótkie. Po przeczytaniu książki (choć ta pozycja zasługuje bardziej na zdrobniałą formę, książeczki) odczuwałem wielki niedosyt i odczuwam go nadal. Pomimo tego, iż fabuła jest ciekawa, to słabo rozwinięta i po prostu skąpa. Do tego dochodzi cena, która wynosi ponad 30 zł, a to, jak na taki rozmiar jest bardzo dużo. Wydanie też nie jest najlepszej jakości. Sam wizerunek wojownika na okładce (Arlena, jak przypuszczam) - jak najbardziej w porządku, jednak oprawa jest zwyczajna, miękka, Fabryka Słów nie pokusiła się nawet o 'skrzydełka', które zapewniają książce znacznie dłuższą trwałość. Przykra sprawa i przy zakupie tej pozycji polecam Wam poszukać jej w promocyjnej cenie (mnie udało się ją wyłapać za 18 zł), bo raczej nie warto wydawać na nią tylu pieniędzy, ile żądają księgarnie. Nie chcę tutaj negować Fabryki Słów, bo jest świetnym wydawnictwem i zazwyczaj dbają o jakość wydawanych dzieł, ale wiadomo, zawsze zdarzy się wyjątek od reguły.
Podsumowując: "Wielki Bazar. Złoto Brayana" średnią książką jest. Ciekawa i całkiem przemyślana treść jest zbyt skąpa, aby zadowolić czytelnika, nawet tego mniej wymagającego. Do tego dochodzi jeszcze cena i mierna jakość. Za to ten zbiór opowiadań doskonale sprawdzi się jako chwilowe "zaspokojenie pragnienia na Cykl Demoniczny", które jak wiem, wiele osób gnębi. Sam nie wiem, czy książkę polecić, czy nie. Jeśli znajdziecie tanio - o tak, jeśli jednak nie - kupcie na własną odpowiedzialność, bo nie chcę, abyście mnie winili, jeśli się nie spodoba, że wasza kasa poszła w błoto.
"'Strach to dobra rzecz - mawiał ojciec Arlena - Dzięki niemu żyjemy.'
Ojciec mylił się jednak w tej sprawie, podobnie jak w wielu innych. Jeph Bales pogodził się ze swym strachem i uznał nawet, ze wypływa zeń mądrość. Pozwolił, by strach rządził jego życiem, co na pewno przedłużyło żywot Jepha o dobre parę lat, ale to brzemię było tak ciężkie, iż zdaniem Arlena owej egzystencji nie można było naprawdę nazwać życiem."
Zapraszam na bloga, po więcej recenzji:
http://ksiazkowo-wg-rafala.blogspot.com/