Miało być 7 gwiazdek, ale na koniec dostałam to, czego mi tak od początku lektury brakowało - kształtu duchowości Stanisława Obirka. Więc dokładam gwiazdeczkę.
Książkę czyta się świetnie, to inspirująca kopalnia wiedzy i faktów o kościele w przystępnym języku. Naprawdę cenna i wzbogacająca lektura, którą obowiązkowo powinni czytać szanujący się, myślący katolicy.
Najważniejsze dla mnie osobiście myśli Autora pojawiły się w przedostatnim rozdziale rozmowy:
"Z jednej strony uważam się za bezwyznaniowca, a więc nie odczuwam potrzeby przynależności do wspólnoty kościelnej. Jest we mnie jednak naturalna duchowość, ona nie wygasła".
"Powiem więcej: mam heretyckie przeświadczenie, że dopiero teraz oddycham pełną piersią. To znaczy, że żyję na własny rachunek, a więc nie wierzę w imieniu kogoś czy dla kogoś, tylko reprezentuję sam siebie. Odczuwam też obecność Opatrzności".
"Może to zabrzmi nie najskromniej, ale mam poczucie, że osiągnąłem na tyle stabilną dojrzałość religijną, że nie potrzebuję jakichś podpórek w postaci pouczeń, ideologii i tak dalej".
"Moim kościołem jest mój umysł".
"To nie jest jakaś fanatyczna pewność, że mam Pana Boga w kieszeni. Rozumiem to tak, że mój umysł jest tym miejscem, w którym Bóg mi się objawia, w którym rozbłyskują różne znaczenia, dzięki którym jestem bliżej prawdy, staję się dojrzalszy, a zarazem spokojniejszy. Nie boję się konfrontacji z nowymi ideami, czerpania z nich inspiracj...