Wywiad rzeka z wybitnym intelektualistą, jezuitą, który odszedł z kościoła. Co ciekawe, Obirek nie przeszedł typowej drogi do kapłaństwa: wstąpił do jezuitów po studiach na UJ, nie dlatego że głęboko wierzył lub z pobudek materialnych, raczej pociągał go ich wysoki poziom intelektualny zakonników i ich wewnętrzna wolność. Sam, do czasu, cieszył się ową wolnością, zwłaszcza w czasie studiów teologicznych we Włoszech gdzie wykładowcy byli na 'ty' ze studentami, zresztą spotykali się z nimi poza salą wykładową, rzecz nie do pomyślenia w seminariach w Polsce. Zresztą wymóg bezwzględnego posłuszeństwa w polskim kościele i tępienie wszelkiej niezależnej myśli doprowadziły go w końcu do zrzucenia sutanny.
Co ciekawe, mimo że studiował w Krakowie, jakoś nigdy nie poddał się urokowi Karola Wojtyły, zawsze miał na jego temat niezależną opinię, dla wielu nie do przyjęcia, ale po prostu traktuje JPII jak człowieka, z jego zaletami i wadami, a nie jak posąg. Z jednej strony docenia jego otwartość na nauki przyrodnicze i ekumenizm, ale bardzo krytykuje wielki autorytaryzm i ręczne sterowanie lokalnymi episkopatami: „Odbiera się go jako myśliciela, który nie ma uprzedzeń. Tyle że kiedy wchodził w rolę hierarchy, wstępował w niego proboszcz, który chce mieć porządek w swojej wiosce.” Poza tym JPII: „wierzył w siłę posłuszeństwa. Był przekonany, że cnota pokory jest najwznioślejszą postawą, która powinna cechować wszystkich, od wikarych poczynając, na kardynałach kończąc. (…) Wszelkie próby niesubordynacji czy kwestionowania jego decyzji traktował jako bunt wobec prawowitej władzy; rebelię, którą należało stłumić w zarodku.”
Poza tym jego nieprzejednanie w sprawach seksu, antykoncepcji i komunii rozwodników sprawiło, że odwrócili się od kościoła katolicy na Zachodzie: „oto dojrzałe społeczeństwa, często naprawdę ofiarnie służące Kościołowi i na serio traktujące Ewangelię, które wzbogaciły Kościół i religię własną refleksją i doświadczeniem, poczuły, że są karcone. I to przez jakiegoś zagniewanego staruszka, który mówi do nich językiem, jakiego oni nie rozumieją, bo nigdy tak do nich nie przemawiano. Ten staruszek srożył się, nie mając ku temu żadnych powodów ani, co gorsza, żadnych argumentów. To wszystko sprawiło, że ocknęli się w jakimś schizofrenicznym świecie. Okazało się bowiem, że nie ma żadnego otwarcia, żadnej dyskusji, że nikt ich nie słucha.(...)To był szok, z którego świat Zachodu do dzisiaj się nie podniósł. I to pomimo nowego otwarcia, które zdaje się proponować Franciszek.”
Obirek to człowiek bywały w świecie, znający wielu teologów na Zachodzie, nie pozostawia złudzeń co do polskiego kościoła: ze swoim feudalizmem, rytualnością i jałowością intelektualną jest kompletnym ewenementem i zaściankiem w Europie, mało kto go słucha i się z nim liczy.
Ma złe zdanie o polskich hierarchach: „biskupi to przecież książęta kościoła. Mają książęce maniery, pałace, limuzyny, pierścienie i stroje, które przypominają kontusze szlacheckie. Na świecie księża i biskupi rzadko już chodzą w długich sutannach. Biskupi na Zachodzie zwykle noszą garnitury. Polscy księża i biskupi są soczewką, która skupia w sobie najbardziej groteskowe cechy polskiego społeczeństwa.” Bo niestety społeczeństwo nasze jest niedojrzałe, a kościół jeszcze je w niedojrzałości utwierdza, bo jest w nim „strach, że Polacy zaczną myśleć samodzielnie.”
Dosyć to gorzka książka, ale na pewno uczciwie i otwarcie stawiająca pewne kwestie, o których nie lubimy mówić czy myśleć.