Stany Zjednoczony, Nowy Jork. Lata dwudzieste XX wieku. Czasy z pozoru łatwe, przebojowe i niebezpieczne. Na ulicach przekrój społeczeństwa, od pucybuta po bogacza, od szaraka po italodisko z rewolwerem w dłoni. Chcesz zarobić? Nic prostszego. Pytanie jak po czasie się wyswobodzić od liny zawieszonej na szyi. Pośród tego chaosu jest Nick - świeżak, wręcz słoik w Wielkim Mieście, który kupuje dom w interesującej części miasta. Dlaczego interesującej? Bo sąsiadem jest tytułowy Gatsby. Facet zagadka, bogacz, playboy. Człowiek-obraz idealnego jankesa.
Po pierwszych stronach historia wydawała się być niewinna. Nick wprowadza się do elit, jego kuzynka Daisy wraz ze swym mężem Tomem powoli wkręcają go w życie NY. Opowieść jakich wiele. Stopniowo Fitzgerald, swoim barwnym, wyważonym i bogatym językiem, wprowadza nowych bohaterów, nie spiesząc się z przedstawieniem Gatsby’ego, tytułowego bohatera powieści. Troszkę mnie to zirytowało. Czytać o kimś kogo nie ma? Bez sensu. Na pozór.
Pomimo „fizycznego” braku, jego postać przewija się na non stop. Ciągle gości w dialogach. Nasz obraz postaci ciągle się kształtuje bez jego czynnego udziału. Fantastyczny zabieg - prawdziwy, wprowadzający wyjątkowy klimat i napięcie.
Jaka jest powieść jako całość? Ciekawa i satysfakcjonująca, dobrze skonstruowana. Ciężko jest o niej pisać bez wchodzenia w szczegóły. Z całą pewnością jest to lektura o wielkiej miłości, realiza...