Słowacki Trójkąt Bermudzki. Tak mówi się o lasach pogórza Trybecz. Ludzie tracą tam orientację i się gubią, a ci, których uda się odnaleźć, nie są już sobą. Nic więc dziwnego, że miejsce cieszy się wieloma teoriami — od tych spiskowych po nadprzyrodzone. Stanowi pożywkę dla wyobraźni i to właśnie wokół tego miejsca swoją powieść zbudował Jozef Karika.
„Szczelina“ stanowi przykład klasycznego horroru, gdzie autor kreuje historię na prawdziwą. Spisaną na podstawie słów mężczyzny, który doświadczył zagadki Trybecza psychicznie oraz fizycznie. Wszystko zaczyna się w momencie, gdy Igor znajduje dokumenty w starym szpitalu psychiatrycznym. Stopniowo stają się one jego obsesją, która ma być jedynie krótkim materiałem na bloga, ale historia opanowuje jego umysł. Na niczym innym nie potrafi się skupić, co przynosi fatalne następstwa, w które wmieszane są dzięki niemu kolejne osoby.
Uzależniająca. Taka jest proza Kariki. Od początku do końca autor buduje ciężki, niepokojący klimat, z którego nie rezygnuje nawet na moment. Zaburza postrzeganie jawy oraz snu u bohaterów oraz czytelnika i wprawia w poczucie nieokreślonego zagrożenia, które może nadejść w każdej chwili. Buduje bohaterów barwnych, a nawet jeśli główny bohater nie cieszył się moją sympatią, to nie można mu odmówić bycia dobrze wykreowanym. Sama proza natomiast jest przyjemna i łatwa w odbiorze. Niezbyt prosta, ale i niezbyt barwna, więc idealna dla każdego.
Już rozumiem wszystkie zachwycone au...