Według światopoglądu lady Orford miejsce angielskiej lady jest przy mężu, jej majątku również.
Ku jej największej zgryzocie dla Gabrielle Frost aranżowany mariaż to żaden biznes i nie zamierza oddawać kontroli nad sobą, Quinta do Falcáo i winnicą Frostów nikomu, zwłaszcza londyńskiemu gogusiowi (czytaj: synowi lady Orford). Szacowna matrona wysyła więc po krnąbrną krewną swojego chrześniaka, który ma przywlec pannę do Londynu choćby siłą, spętaną i workiem na głowie. Nathaniel Greystone ma wiele zrozumienia dla zdecydowanych poglądów Gabrielle, ma też nadzieję rozwiązać problem dyplomatycznie. Lecz przy ponętnej Gaby, Gray myśli o wszystkim tylko nie o dyplomacji, z kolei Gabrielle widzi w nim doskonałego kandydata na reproduktora. Pozostaje przekonać ciotkę Orford, że jej pomysł jest złym pomysłem...
Teoretycznie Allen, ale najbardziej - jak jej kopia. Widzę walory "Śmiałego planu...", widzę że jest dobry a nawet całkiem niezły i że może się podobać. Na korzyść przemawia pomysł, oprawa i drugi plan. Dodatkowe punkty przyznaję za opracowanie redakcyjne, którego (gdzie to zapisać?) tym razem się nie czepiam.
Ale, no właśnie: Ale. Po atrakcyjnym wstępie następuje porozciągane jak guma, niezbyt mnie przekonujące rozwinięcie. Niby trzyma napięcie, lecz chwyta mało komfortowe luzy. Gabrielle raz chce, to znów nie może. Greystone przykułby się do Gaby łańcuchem, lecz ma obowiązki wobec Anglii... Wodzą ci się oni niczym żuraw i czapla. Fajne to, ale męczące.