Gdy sąsiad Rikke zostaje znaleziony martwy, kobieta ma wiele powodów do zmartwień, miała z nim romans, o którym nikt nie wiedział, a poza tym, cóż, ta śmierć jest jej na rękę.
"Wstyd i poczucie winy to dwa różne uczucia i pełnią odmienne funkcje. Poczucie winy motywuje nas do naprawienia tego, co zepsuliśmy, a wstyd tylko do ukrywania tej sprawy".
Helene Flood jest psycholożką pochodzącą z Norwegii i lektura "Sąsiadki" dała mi to mocno odczuć. Tempo jest niezwykle powolne, rozciągnięte do granic możliwości i niestety nie porywa. Jednocześnie jest tutaj specyficzny klimat, trudne do uchwycenia napięcie. Po doświadczeniach ze skandynawskim kryminałem wiem, że warto poczekać na rozwój wydarzeń.
Doceniam aspekt psychologiczny, konstrukcję postaci i ich emocje. Jednak nieskończona ilość analiz, rozkładu na czynniki pierwsze i przemyśleń, spowodowała przesyt i znużenie. Nie ukrywam, że klika razy miałam ochotę porzucić książkę, jednak dotrwałam do jej zakończenia. Czy było warto? Gdyby zostawić samo sedno odarte z wszelkich dygresji, prywatne dochodzenie Rikke, motyw zabójcy, mogłoby się udać.
Jeśli komuś odpowiada aura tajemniczości, wolne tempo i bardzo dużo psychologii, może zaryzykować. Ale nie jest to powieść, która znajdzie zbyt wielu zwolenników.