Maria Dąbrowska przez lata postrzegana była niemal jak pomnik narodowej literatury. O jej prywatnym życiu nie mówiło się wcale albo mało, a pisarka kojarzyła się wielu jedynie ze szkolnym obowiązkiem czytania Nocy i dni. Tymczasem Dąbrowska nie była typem zalotnisi, raczej przeciwnie: niska, drobna, nie malowała się i nie nosiła biżuterii, ubierała się skromnie, preferowała styl sportowy, lubiła garnitury, przez całe lata nosiła taką samą fryzurę. Miała jednak w sobie to „coś”, co przyciągało zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Po śmierci męża Mariana Dąbrowskiego była przez 20 lat związana ze Stanisławem Stempowskim, czołowym polskim masonem. Pod koniec lat 20. przeżyła intensywny romans z Jerzym Czopem, właścicielem uzdrowiska w Jaworzu. Kochały ją też kobiety; ostatnie lata życia spędziła w towarzystwie Anki Kowalskiej, również pisarki. Na początku lat sześćdziesiątych, zapoznawszy się z poświęconą jej pracą Zdzisława Libery, zdegustowana poprosiła: „Pan mnie zanadto upoczciwia, robi pan ze mnie moralizującą starą ciotkę, niech mnie pan trochę odpoczciwi”. I właśnie ta publikacja jest próbą „odpoczciwienia” jej wizerunku.