Jeśli już coś o mnie wiecie to z pewnością tyle, że kocham twórczość Wita Szostaka 😄 Ostrzegam, że i tym razem będą peany i pochwalne pieśni, czytacie na własną odpowiedzialność - po prostu w tym wypadku nie umiem inaczej ale wierzcie mi, nic tutaj nie jest na wyrost!
"Poniewczasie" to w moim odczuciu taka powieść - esej, mamy tu elementy pamiętnika, dziennika ale przede wszystkim rozważania dotyczące kreacji literackiej oraz samego życia, jego istoty. Zresztą dla mnie proza tego pisarza zawsze w niezdefiniowany do końca sposób dotyka esencji życia właśnie.
Wszystko tu trochę nieoczywiste, nieokreślone, proces twórczy przeplata się z rzeczywistością, metafizyka z muzyką, słowo z obrazem, uczuciem…
Zawsze z pokorą zasiadam by opowiedzieć Wam o prozie Szostaka bo obcując z jego tekstem człowiek po prostu czuje własną małość językową, dla mnie autor jest mistrzem, magiem słowa, który korzysta z całego bogactwa lingwistyki, bawi się wyrazem, żongluje jego znaczeniami, odkrywa nowe i przyporządkowuje najwłaściwsze a robi to tak cudownie, że czujemy się wręcz poddani hipnozie.
"Poniewczasie" przemyca do tekstu bohaterów poprzednich powieści, ich znajomość nieco mi się przydała choć na pewno nie jest niezbędna. Ważne, by być tu uważnym i otwartym na nowe spojrzenie na codzienność, na proste sprawy i rzeczy, które nagle nabiorą wymiarów tajemniczości. Remont jest czymś więcej niż wyburzeniem ...