Przylatując po raz kolejny do tego maleńkiego kraju, nie sposób się uwolnić od wszystkiego, co zostało w „miejscu wylotu” – w kraju dużym, do którego przyjdzie wrócić za chwilę. Maleńki kraj ma oczywiście swoje – czasem wcale niemałe – problemy, o które musi się otrzeć nawet pół-turysta. Niezbyt dokładnie widać je z perspektywy grzecznie zainteresowanego pasażera linii Ryanair, mającego przez tydzień do dyspozycji tylko anglojęzyczne rozmowy z sąsiadami i anglojęzyczną gazetę. Ale i tak ma się uczucie, że w powietrzu unosi się lekki cień. I siłą rzeczy zderza się z tym drugim, gęstym, posępnym, który nawet tu rzuca na listopadowe lato porzucona na chwilę inna rzeczywistość.