"Pieśń krwi" to monumentalny debiut fantasy, w którym śledzimy losy Vaelina Al Sorny już od najmłodszych lat, przechodzimy przez jego dzieciństwo, dojrzewanie, a później lata w służbie króla jako młodego mężczyzny.
Vaelin to bohater, z którym mocno i dość szybko się zżyłam, przeżywałam wszystkie wydarzenia, w których brał udział, a nie miał lekko. Jest to właśnie element, który ogromnie w tej powieści cenię. Autor nie oszczędza swojego bohatera i gra na emocjach czytelnika nie przez nadmierny dramatyzm, tylko przez wydarzenia, które spotykają go w tym surowym, pełnym bezwzględnych zasad świecie.
Autor nie skupia się tutaj na szczególnie wyraźniej ekspozycji świata czy przeżyć wewnętrznych bohatera, ale stworzył bardzo wciągającą i angażującą historię, w której nie można się doczekać kolejnych rozdziałów.
Przez to, że ta książka jest długa i dość szczegółowo opisuje życie Al Sorny - najpierw jako adepta Szóstego Zakonu szkolącego wybitnych na cały świat wojowników, a później jako wodza, Miecz Króla, prowadzącego żołnierzy na wojnę, sprawia wrażenie autentycznej opowieści.
Jest tu rozbudowany wątek treningu, który do lekkich nie należy, jest dużo potyczek, krwi, potu i łez, walk i wreszcie samej wojny. Całość jest bardzo złożona, autor dobrze sobie przemyślał działanie swojego świata oraz stworzył wiarygodne historie poszczególnych postaci.
Dla mnie jest to książka genialna, idealnie wpasowująca się w mój gust, gdy ją odkładałam...