"Królowa ognia" to wielki finał trylogii Kruczy Cień, najgrubszy z wszystkich trzech tomów, monumentalny i epicki! Autor poprowadził jeszcze dalej wątki swoich postaci, ponownie spotykamy Vaelina Al Sornę, Lyrnę, Frentisa i Revę. Ale autor zaserwował nam jeszcze troszkę innej perspektywy, również ciekawej, choć początkowo nie wydawała się szczególnie interesująca.
W tej części czeka ich sporo podróży, wypraw i różnego rodzaju wyzwań. Dalszy ciąg rozpisanego z rozmachem konfliktu, który nikogo nie oszczędza jest w stanie zapewnić wiele emocji i wrażeń. Opisy pojedynków i walk znów zachwycają, a losy postaci mocno mnie zaangażowały. Nie brakuje polityki, wojskowości, pojawia się znów wątek niewolnictwa, intrygującej magii i przepowiedni.
Przez to, że te powieści są tak obszerne to dość dobrze poznajemy zaprezentowanych tu bohaterów, spędzamy z nimi dużo czasu, zgłębiamy zawiłości ich relacji, różnych przeżyć i wydarzeń, które kształtują ich charaktery. Nie często natrafiam na historie, z których postaciami zżyłabym się aż tak (serio, nawet śniła mi się wędrówka z Al Sorną przez las, gdzie wspólnie walczyliśmy z wilkami i orkami, to chyba wiele mówi 🤣), z którymi czułabym się tak związana. Z tego powodu pożegnanie z nimi było dla mnie bardzo bolesne.
To uczucie towarzyszyło mi przez całą tę, niekrótką, książkę. Aby nie zaspoilerować Wam fabuły, to nie będę zagłębiać się w konkrety, jeśli chodzi o wydarzenia, ale mogę powiedzieć, że choć dla niektó...