W odróżnieniu od wielkiego klasyka w dziedzinie humorystyki purenonsensownej, Juliana Tuwima, który w swoim wiekopomnym dziele Pegaz dęba skatalogował zabawy literackie istniejące od stuleci, Stanisław Barańczak tworzy zabawy coraz to nowe, a jeśli nawet korzysta ze starych wzorów ? po mistrzowsku je przekształca. Oto bierze na przykład tekst arii operowej po włosku i tłumaczy go na polski, nie trzymając się, powiedzmy to sobie otwarcie, zbyt niewolniczo oryginału. Jeśli chodzi o sens, bowiem wiernie odtwarza jego brzmienie. Efekt? Ano taki, że słuchając pełnego namiętności dialogu Don Giovanniego i Zerliny z opery Mozarta, nie jesteśmy w stanie uwolnić się od jego ?przekładu?:
Don Giovanni: Wiej mi, bo tnę żyletą!
Zerlina: Iii, w japie ? cham atletą.
Don Giovanni: Pokancerować mordę?!
Zerlina: Pies tonął ? słoń pruł fordem.
A przynajmniej ja, kiedy puszczam sobie czasem Don Giovanniego, nie jestem w stanie się uwolnić i zawsze słyszę jak wyżej.
Joanna Szczęsna
Don Giovanni: Wiej mi, bo tnę żyletą!
Zerlina: Iii, w japie ? cham atletą.
Don Giovanni: Pokancerować mordę?!
Zerlina: Pies tonął ? słoń pruł fordem.
A przynajmniej ja, kiedy puszczam sobie czasem Don Giovanniego, nie jestem w stanie się uwolnić i zawsze słyszę jak wyżej.
Joanna Szczęsna