Autora, czyli Jarosława Grzędowicza chyba nie muszę przedstawiać?! Jest moim ulubionym pisarzem, ponieważ nie dość, że uwielbiam jego książki to sprawia, że muszę wytężyć moje szare komórki do tego stopnia, że głowa mała, ale to tylko na plus, ponieważ nie ma nudy.
Jeżeli chodzi o Pana Lodowego Ogrodu księga 1 to bywały momenty, kiedy najprościej mówiąc/pisząc pogubiłam się i nie mogłam zrozumieć (mówiąc do siebie) „Ale chwila, moment jak to się stało, gdzie ja jestem…’ Posiadam poprzednie wydanie, do którego każdy namawiał mnie, że godna uwagi i nie mylili się, ale to literatura dla osób chcących czegoś konkretnego od autora. Więc, jeżeli jesteś miłośnikiem wróżek i różowych jednorożców to zmień kierunek. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Fabryka Słów mam przyjemność posiadać najnowsze wydanie w oprawie twardej i muszę powiedzieć, że jest cudowne.
Wracając do treści i tego co ja myślę o książce to muszę przyznać, że drugi tom bardziej mi się podoba. Nie napiszę, że pierwsza księga jest zła, bo podobała się, ale po zapoznaniu się z dwójką mam porównanie i jakoś bliżej sercu jest druga księga.
Poznasz Vuko Drakkainen który wyrusza samotnie na ratunek Ekspedycji naukowej. Okazało się, że trafił w takim momencie, że nie tylko dla naukowców, ale i dla samej planety okres jest bardzo trudny więc trudnych momentów oraz walki o życie będzie dużo. W tym czasie poznajemy historię młodego Tohimona Władcy Tygrysiego Tronu, kt...