Mam do tej serii pewien sentyment, więc ocena może być lekko zawyżona, ale nie znaczy to, że wszystko mi się w Otchłani podobało.
Moim głównym zarzutem jest to, że właściwie przez całe 700 stron widzimy jedynie przygotowania do wielkiej wyprawy, która ma wpłynąć na losy ludzkości. Sama historia zdecydowanie jest wciągająca, dobrze napisana i dość lekka - mimo objętości czyta się ją szybko.
Przez 9 części Brett stworzył tak rozległy świat i tak wiele postaci pobocznych, że siadając do kolejnej części po prawie roku o niektórych po prostu zapomniałem. Mam wrażenie, że cała seria wciąż miałaby się świetnie, gdyby nie rozwijać wszystkich wątków do takiej objętości. I co więcej, dzieje się to również w tej części - postaci, które w poprzednich były jedynie dopełnieniem historii, teraz w pewnych fragmentach stają się jej głównymi bohaterami.
Mam nadzieję, że kolejna część nie zawiedzie, bo mimo wszystko chciałbym tę serię dobrze wspominać.