Eloise Bridgerton nie jest zwyczajną panną na wydaniu, której jedynym marzeniem jest znalezienie (jak najszybciej) odpowiedniego kandydata. Odpowiedniego czyli dobrze sytuowanego, reszta jest opcjonalna. Eloise nie zamierza zadowalać się półśrodkami, więc odrzuciła już kilka propozycji na korzystne zamążpójście, bo dla niej liczy się coś więcej, niż tylko pozycja i prestiż. Problem w tym, że w Londynie nie ma nikogo, kto mógłby ją zainteresować, a jej status na rynku matrymonialnym niebezpiecznie zbliża się do szufladki stara panna. Sytuacja zmienia się, kiedy Eloise rozpoczyna korespondencję z sir Phillipem Cranem. Korespondencję, która kończy się listownymi oświadczynami mężczyzny. Młody wdowiec bowiem rozpaczliwie potrzebuje żony, która pomoże mu w wychowywaniu bliźniąt, a zdesperowana, nieurodziwa stara panna wydaje się być najłatwiejszym celem. Sir Phillip Crane nigdy jednak nie poznał Eloise Bridgerton osobiście, a wiele można o niej powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest nieurodziwa i zdesperowana.
Lubię Eloise i cieszę się, że autorka właśnie tak poprowadziła jej losy. Pasują do dość ekscentrycznej osobowości, jaką obdarzyła tę bohaterkę. Tylko Eloise jest zdolna do ucieczki z rodzinnego gniazda, by stawić się bez uprzedzenia w domu człowieka, którego nie widziała na oczy, by przekonać się, czy może zostać jego żoną. Takich charakterów kobiecych nam potrzeba, a nie smętnych mimoz :)