Niestety, duże rozczarowanie. Żadnej grozy w tej powieści nie spotkałam. Chyba też zbyt późno po części pierwszej zabrałam się za kontynuację, ponieważ niewiele pamiętałam z tamtej książki. Jednak przeczytałam swoją opinię do tamtej pierwszej pozycji cyklu o Wyrębach i coś tam sobie przypomniałam.
Kosmala, bo teraz on jest właścicielem domu, który otrzymał w spadku po Marku Leśniewskim, coś tam robi w tych Wyrębach, spotyka jakiegoś wilka, załatwia sobie drewno na opał, próbuje załatwić byłej studentce pracę na uczelni, ale żadnej grozy tu nie widzę. Trochę kryminału, trochę kłótni z żoną, duuuużo miejscowej geografii, zdecydowanie za dużo, jak dla mnie.
Wyjechał z ulicy takiej i takiej, potem wjechał na taką i taką, aż do jechał do ronda takiego i takiego, by w końcu wyjechać na drogę taką i taką do Włodawy, ale z powrotem pojechał przez miejscowość taką i taką, bo coś tam załatwiał i znowu jechał ulicą taką i taką....litości
Na szczęście pod koniec autor chyba się sam połapał, że przesadza z tą geografią i przestał. Dla mnie to zwyczajna obyczajówka bez napięcia. Jedyne chyba co z tej książki zapamiętam, to fakt, że w niektórych miejscach naszego kraju na pewne sprawy patrzy się "inaczej" np. na wilki które są pod ochroną, lub na koty, które można bestialsko zakatować, tylko za to, że postępują zgodnie ze swoim instynktem.
Mimo "obiecującego" zakończenia, bez zakończenia, nie wiem, czy skuszę się na drugą część, drugiej części.
...