Jeśli chodzi o sam koncept czytania, to można uznać książkę za dość mocno wielowątkową. Uważam tak dlatego, gdyż co prawda od razu czytamy tu o dwójce imigrantów, którzy chcą powrócić do swojego domu i zaraz rozpoczynamy serię historycznych wytycznych jakie panowały w czasie, który był przedstawiony. Mamy notatki o komunizmie, wojnie jaka panowała w jakim kraju i kiedy się zakończyła i ponownie dalszą wzmiankę o tym, że postaciom udało się dostać do ojczyzny. Czytamy o tym co widzą inaczej, co się zmieniło i ponownie wchodzimy na drogi czasów typowo historycznych, które głoszą jak kiedyś te miejsca wyglądały, kto rządził, jak traktowano ludzi oraz jak dana osoba została wychowana zaznaczając nazwy narodowości. Wchodzimy na szalę wspomnień z dzieciństwa, następnie w scenę, gdzie córka przedstawia swojego przyjaciela matce, tu rozmawiają o ich różnych językach, gdyż są innych narodowości, o tym jak trudno jest im się porozumieć oraz o tym, że on chciałby, aby ona opowiedziała mu o mieście, gdzie się urodziła. Tutaj mamy wtrącenie tego jak ludzie kogo klasyfikują, jak przypinają im łatki na podstawie własnych obserwacji i jak jest im z tego powodu źle. Mieliśmy tu nieco filozofowania na temat tego, że postacie nie chcą się przyznawać do tego skąd pochodzą, nie uważają tego miejsca jako własne ze względów podłego traktowania. Ciężko miałam określić, czy autor chciał podkreślić, że źle iż nie przyznają się do tego skąd są, czy że nasz dom tak naprawdę zależy od tego gdzie jes...