Asystent kryminalny od kilku miesięcy przebywa w Szklarskiej Porębie, do której przeniesione go po niefortunnym śledztwie. Udaje się do hotelu, w którym skradziona została biżuteria, po dotarciu na miejsce jest świadkiem wypadnięcia przez okno żony urzędnika, Habicht nie wierzy w nieszczęśliwy przypadek, rozpoczyna śledztwo, w którym wszyscy starają mu się przeszkadzać. Niestety ewentualni świadkowie/podejrzani giną i także sam asystent zaczyna się obawiać o własne życie.
Kryminał retro uwielbiam, więc sięgnęłam po następną powieść tego autora. Na pewno dużym plusem jest ukazanie miejsc, miałam wrażenie jakbym poruszała się razem z Habichtem, góry, miejscowości, ulice opisane z wielką skrupulatnością, z detalami, za co chylę czoło i dziękuję autorowi. Nastrój tamtych lat oddany bardzo dobrze, czytelnik dowiaduje się o działalności politycznej, także mamy poruszony temat eutanazji niepełnosprawnych. Nie przeszkadzał mi natłok tych informacji. Fabuła kryminalna skonstruowana jest dobrze, wątki sprawiające wrażenie niespójnych na końcu się wyjaśniają. Niestety mimo najszczerszych chęci nie polubiłam Habichta, jego poglądy polityczne i społeczne niestety mnie od niego odpychały. Czego było za mało – akcji, opisu chociażby Habichta pod względem psychologicznym.