Muzyka porusza duszę. Jaka jej odmiana porusza twoją? Czy jest to soul, który z nazwy wpływa na nasze jestestwo? Czy jest to metal, który unosi twoją dziką duszę ku niebu? A może rock, który sprawia, że dziwnie się gibiesz? Nieważne, jaki typ muzyki lubisz, ona na ciebie wpływa. A jak jest na Dysku? Tutaj mamy muzykę wykrokową! Która między innymi sprawia, że magowie śmiesznie ruszają nogami.
Z Susan Sto Helit jest inna sprawa... odkrywa, że nie jest tak całkiem zwyczajna, a jej dziadek jeździ na białym koniu, nosi czarne szaty i ma zadziwiająco kościste kolana. Wspomnienia powracają, a dziadek gdzieś zniknął. I Susan, zupełnie jak kiedyś jej ojciec, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
Ubawiłam się przednio przy tej książce. Z zasady książki o Śmierci mają w sobie masę humoru i dziwaczności, ale ja mówię głównie o... magach. Tak, magowie. Spokojnie można powiedzieć, że dyskowi magowie stanowią humor sam w sobie i nie trzeba do nich dodatków. Już sam Ridcully, wraz ze swoim burgerem i dziekan ze skórzaną szatą, mogą robić za wszystkich komików świata. Kocham magów!
Także pomysł z muzyką wszechświata mi się całkiem całkiem podoba. Co prawda główny bohater wkurzał mnie strasznie (przed oczami stawał mi wynędzniały druid ściskający kurczowo gitarę), jednak jego dwaj towarzysze wydali mi się sympatyczni. Im więcej krasnoludów, tym lepiej!
Muzyka wykrokowa! Idealny pomysł na książkę! Muzyka z zasady budzi silne emocje, zwłaszcza ta mocniej...