Widziałam, że któryś z czytelników porównał cykl o wiedźmach Pratchetta do książek Pilipiuka o Wędrowyczu. Myślałam o tym podczas lektury i muszę przyznać, że faktycznie coś w tym jest, to podobny rodzaj humoru, w którym proste myślenie zderza się z zawiłościami świata. Tylko tak jak polski autor jest dla mnie totalnie niestrawny, tak sir Terry daje radę.
Bardzo podobały mi się wszelkie nawiązania do baśni, a to na tym w zasadzie "Wyprawa czarownic" się opiera. Zła siostra Babci postanowiła całą rzeczywistość dookoła siebie ułożyć wedle własnego scenariusza, dlatego nasze trzy bohaterki co rusz wpadają "do innej bajki" i muszą ją w jakiś sposób popsuć, żeby pokrzyżować plany Lilith. Fajne było zgadywanie, gdzie tym razem trafią Babcia, Niania i Magrat.
Gdybym miała komuś polecić jedną książkę o wiedźmach ze Świata Dysku, najpewniej wybrałabym właśnie ten tytuł.