“Morderstwo w księgarni” Merryn Allington to moje pierwsze spotkanie z tą autorką.
Zainteresował mnie tytuł, takie nieoczywiste zestawienie: morderstwo wśród regałów pełnych książek? Przeczytałam więc tę powieść angielskiej autorki i choć sama książka była raczej przewidywalna, a fabuła niezbyt odkrywcza, usilnie nawiązująca do klasycznych kryminałów Agathy Christie, to jej lektura sprawiła mi trochę przyjemności.
Lubię klimat angielskiej prowincji, małomiasteczkową atmosferę, tak dokładnie odtworzoną w powieści Allington. Podobała mi się też dwójka bohaterów, domorosłych detektywów: Flora Steele i Jack Carrington, usiłujących wyjaśnić tajemniczą śmierć młodego człowieka w księgarni będącej własnością Flory. Nie ma w tej książce krwawych scen, gwałtownych wydarzeń, akcja toczy się powoli, niespiesznie, mam więc okazję bliżej poznać mieszkańców
Abbeymead, całkiem niezłą zresztą galerię postaci, czasem trochę wścibskich, rozsiewających nieprawdziwe plotki o swoich sąsiadach, czego Flora doświadczyła na własnej skórze. Możemy też wpaść na pyszną drożdżówkę i ciepłą herbatkę do miejscowej kawiarenki, a przy okazji odkryć tajemnicę, jaką skrywa Klasztor, a właściwie jego niesympatyczny właściciel i odnaleźć … skarb!
Mimo że jej intryga kryminalna, a zwłaszcza samo zakończenie było nazbyt oczywiste i za proste, książka nie nudziła. A jej dodatkowym plusem były opisy typowo angielskiej pogody z wyjącym wiatrem, ulewami zasnuwającymi świat...