Ależ to była niesamowita książka! NIESAMOWITA!
Poznając daną historię, często od razu chcielibyśmy znać jej zakończenie, jednak jakże traciłoby na wartości, gdyby nie oddać po drodze motywów i emocji, jakie powodowały bohaterami. Warto być cierpliwym słuchaczem (lub czytelnikiem). Fabuła w "Milczącym zamku" jest dosyć wolna, stopniowo wnikamy w rozwikłanie tajemnicy, którą skrywają mury Milderhurst. "Pradawne mury wyśpiewują zapomniane godziny".
"W pokoju aż gęsto było od duchów przeszłości."
Czytając tą książkę bujałam w wykreowanym przez Kate Morton świecie, totalnie zapominając, że mamy listopad. Czułam grube krople burzliwej nocy, upał, który zachęcał do kąpieli w stawie, oddech niepokoju wydarzeń pragnących odkrycia prawdy. Miałam wrażenie czytać powieść o Człowieku z Błota i uwierzyłam, że ona naprawdę istnieje. Przenosiłam się z 1992 roku pięćdziesiąt lat wstecz, by dotrzeć genezy grozy, by autorka w odpowiednim momencie urywała tą opowieść, zostawiała mnie z rozbudzoną wyobraźnią, a odpowiedzi wyjawić na samym końcu. Genialny finał, choć tak bolesny i tak poruszający. Obracałam się w tym dziwnym układzie i relacjach sióstr, które pomimo wielu różnic i bólu jakie sobie wyrządzały łączyła niesamowita więź.
"Ludzie z miłości zdolni są do okrutnych czynów."
Sposób, w jaki wykreowani zo...