"Połowa drzwi oddzielających wagony była zmasakrowana. Odruchowo naciągnęłam na głowę kaptur i zbliżyłam się do dziury, która kiedyś była szybą w drzwiach. W wagonie obok było więcej osób. Nikt się nie ruszał. Wsłuchiwałam się w odgłosy, próbując wyłapać w kakofonii trzasków i pogłosów czyjś oddech.
Cisza."
W nowej, trzeciej linii metra w Warszawie, dochodzi do eksplozji i podczas gdy ocaleli ludzie zaczynają walkę o przetrwanie, na powierzchni rozpoczyna się, pełna obłudy i intryg, rozgrywka polityczna.
Ta książka to prawdziwa jazda bez trzymanki i nie, wcale nie przesadzam. Jeżeli liczycie na pogłębione rysy psychologiczne bohaterów, to uprzedzam, że będziecie mocno rozczarowani, gdyż są oni tutaj tylko tłem dla fabuły i o dziwo nie jest to z mojej strony zarzut, a to dlatego, że "Metro" to przede wszystkim akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Krótkie rozdziały, szybkie tempo oraz realistyczne, działające na wyobraźnie opisy, to są właśnie rzeczy, które charakteryzują tę powieść. Oprócz tego, ciekawym wątkiem, jest legenda o ukrytym arsenale z Powstania Warszawskiego, która dodatkowo podkręca całą historię.
Osobiście lubię twórczość pana Roberta, jego książki, chociaż nastawione na rozrywkę, są spójne i dopracowane, zarówno pod względem fabuły jak i gatunku. Zdaję sobie też sprawę, że "Metro" nie każdemu przypadnie do gustu, lecz ja pochłonęłam je z wypiekami na twarzy. Brutalne, wciągające i dziwnie fascynujące