Chylę czoła przed niewątpliwą erudycją autora i pięknym językiem, którym operuje, ale nie jest to książka mojego życia.
Pomijam nierzeczywistą dla mnie postać głównego bohatera - maturzysty - humanisty o takim intelekcie i wiedzy, która nie współgra z jego młodym wiekiem oraz siermiężnymi czasami, w których żył. Dziwny to był młody człowiek, taki stary-malutki. O wiedzy i umiejętnościach dojrzałego i ponadprzeciętnego humanisty upajającego się artystyczną spuścizną ludzkości. Za to z emocjami i postępowaniem dzieciaka. Ale to prawo autora tak wykreować postać. Moje zaś prawo w nią uwierzyć lub nie. Dla mnie to postać imponująca, ale niewiarygodna. Literacka SF.
Mniejsza o prościuchną i ubożuchną fabułę, wszak nie o nią głównie tu chodzi. Zakochał się młodziutki chłopak w swojej nauczycielce, kobiecie pięknej, dojrzałej, niedostępnej, w kolorowym motylu, jakim była i próbuję ją uwieść. Ot, tyle. W tle siermiężna Polska i nieprzyjazne dla inteligencji czasy.
Ale nie mogę bezkrytycznie oddać duszy książce, w której tak bardzo roi się od cytatów z dzieł, których nie czytałam, filozoficznych dywagacji i artystycznych odniesień, że czytając mam poczucie, iż za wysokie progi na moje biedne nogi (o, przepraszam, na moją głowę). Dla mnie tymi nie kończącymi się fajerwerkami erudycji bohatera (i autora) można by obdzielić kilka książek adresowanych do znawców literatury, koneserów, polonistów. Lubię rozumieć o czym czytam, a nie potrafiłam odnaleźć się w...