„Lustful” opowiada losy Santa, przyjaciela Victora z „Sinful”. Ta podniosła poprzeczkę bardzo wysoko! Na tyle, że najnowsza książka od Leny nie zdołała jej przebić, ale! To w dalszym ciągu kawał dobrze napisanego romansu ze sporą różnicą wieku i z cudownie wykreowanym głównym bohaterem.
Santa polubiłam już w poprzedniej książce. Dobro przyjaciela było dla niego na tyle ważne że postanowił dopomóc mu w szczęściu. Tym razem to on będzie go potrzebował, bo jego wybranka serca, cóż…. nie jest kolejną łatwą zdobyczą.
Przed paroma laty Daisy została mocno skrzywdzona, jednakże to nie usprawiedliwiało jej w żadnym stopniu przed tym, jak zachowywała się w stosunku do Santa. Obwiniała go, że ten ją wykorzystał, choć sama była inicjatorką ich zbliżenia. Z początku, mimo ogromnego współczucia, ciężko było mi wymusić na sobie pozytywne odczucia w stronę kobiety. Wobec Santa, który dosłownie całował ziemię, po której ta stąpa, była nieustannie roszczeniowa, wycofana, wysyłała mu sprzeczne sygnały. A on niestrudzenie udowadniał jej, że jest godzien zaufania. Wspierał ją nie oczekując niczego w zamian, dawał od siebie nieproporcjonalnie więcej. Z biegiem stron Daisy minimalnie zyskała w moich oczach, poznajemy także motywy jej zachowania, które poniekąd ją tłumaczą, jednak niesmak pozostał. Finalnie muszę docenić jej relacje z rodzicami, czy też to jaką była matką.
Santo, mimo iż nie przebił Victora, zasługuje na same ...