Przez całą książkę zastanawiałam się skąd ja znam ten styl autora. Z pewnością był bardzo podobny do innej pozycji, którą niedawno czytałam. Gdy wpisałam w internet okazało się, że czytałam ,,Dziedzictwo Von Schindlerów". To mi tylko potwierdziło, że autor ma swój wyrazisty styl pisarski, który można rozpoznać już od pierwszych stron.
Tutaj również się nie zawiodłam, bo zaczęło się bardzo zagadkowo i nawet trochę niewinnie. W jednej chwili mężczyzna ratuje przed śmiercią dziewczynę i staje się rozpoznawalny, by w następnej leżeć nieruchomo i zerkać w sufit.
,, Otwarte oczy komendanta były utkwione w podwieszanym suficie. Pod przyklejoną do czoła grzywką ziała poszarpana rana, z której wciąż skapywała krew."
Nie pamiętam już, czy pisałam to przy poprzedniej recenzji autora, ale chciałam zaznaczyć, że zbrodnie, które są opisane w książce są straszne, ale jakby nie straszą. My nie mamy się obawiać czytania kolejnych stron, tylko wiedzieć, że to tylko książka. Historia bardzo nas wciąga, śledztwo jest interesujące, bo nasi bohaterzy mają też życie prywatne. Mają swoje problemy z którymi się borykają, co sprawia, że jesteśmy zainteresowani kontynuowaniem czytania. Nie ma tu suchych faktów, tylko wszystko jest dokładnie opisane, ale w taki sposób, aby zawsze pozostała pewna luka niepewności, która pociągnie nas dalej. W początkowych scenach wciąż mnożą nam się pytania. Ludzie jak zwykle nie zamierzają mówić prawdy, co wszystko utrudnia. Dodatkowo motyw kochank...