Przyznaję, że po lekturze „Przygody Toma Sawyera“ miałam wiele obaw odnośnie Marka Twaina. Po pierwsze powieść ta nie najlepiej się zestarzała — normalizuje przemoc, a palenie oraz picie kreuje na coś, co ma być cool — a sama fabuła okazała się nieco chaotyczna. Nie byłam pewna, czy chcę kontynuować naszą przygodę, bo bałam się zawodu, ale „Królewicz i żebrak“ to klasyk, który widziałam w tylu retlingach, że trudno było mi przejść obok tytułu obojętnie. Wiadomo, nowe tłumaczenie i nowa szata graficzna działa jak dodatkowa motywacja, więc musiałam, MUSIAŁAM, sprawdzić, czy nasza relacja autor-czytelnik ma jeszcze szanse się udać. I to był ten przypadek, gdzie byłam wdzięczna mojej ciekawości.
„Królewicz i żebrak“ to historia o dwóch podobnych do siebie chłopcach, których łączy wygląd, ale dzieli pochodzenie, doświadczenia czy charakter. Jeden ma zostać przyszłym królem, więc dostaje wykształcenie oraz uwagę, drugi zmuszany jest do żebrania na ulicach, często głoduje i doświadcza przemocy. Przypadek — a raczej dobre serce królewicza oraz jego nieprzemyślane decyzje — sprawia, że zamieniają się miejscami i zaczynają żyć w świecie, który nie jest ich. Ten, który marzył o byciu następcą tronu, odkrywa, że wcale tego nie chce; a ten, który ma objąć panowanie w królestwie, uświadamia sobie, że nic nie wie o swoich przyszłych poddanych oraz ich życiu. Ich zamiana ta owocuje w wiele trudnych doświadczeń oraz nauki, jakich w innym wypadku nigdy nie udałoby im się z życia ...