Starzec wymknął się z komory - chyłkiem, ukradkiem, niby kot. Przyniósł niską ławę. Usiadł na niej. Połowę ciała miał w przymglonym, migotliwym blasku, połowę w cieniu. Pożądliwym wzrokiem wpił się w uśpionego chłopca. Cierpliwie odbywał wartę nie zważając na upływ czasu. Ostrzył nóż bez pośpiechu, pomrukując i chichocąc. Wyglądem i postawą przypominał potwornego szarego pająka olbrzyma, który delektuje się widokiem nieszczęsnego owada, tkwiącego bezradnie w pętach sieci.
Po długim czasie starzec (...) spostrzegł nagle, iż chłopiec ma otwarte oczy - szeroko otwarte! - i zmrożony przerażeniem spogląda na nóż. Uśmiech zadowolonego szatana wypełznął na wargi pustelnika, który rzekł nie zmieniając pozy ni zajęcia:
- Synu Henryka VIII, azaliś się modlił?
Po długim czasie starzec (...) spostrzegł nagle, iż chłopiec ma otwarte oczy - szeroko otwarte! - i zmrożony przerażeniem spogląda na nóż. Uśmiech zadowolonego szatana wypełznął na wargi pustelnika, który rzekł nie zmieniając pozy ni zajęcia:
- Synu Henryka VIII, azaliś się modlił?
(okładka)