,,Każdy ma coś na sumieniu. A dzieci nie zawsze są niewinne''.
Jest rok 1986. Eddie i jego koledzy żyją sobie spokojnie w angielskim miasteczku. Ich tajnym kodem za pomocą którego przekazują sobie wiadomości jest rysowany kredą ludzik. Pewnego dnia ten znak doprowadza ich do ludzkich zwłok.
Od tamtego zdarzenia mija 30 lat. Eddie i jego przyjaciele otrzymują listy z tajemniczym kodem. Początkowo to bagatelizują, do momentu aż jeden z nich nie ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Co tak naprawdę zdarzyło się przed laty. Czyżby Kredziarz powrócił?
Książka napisana przez panią Tudor to solidny kryminał, który fajnie połączył się z thrillerem. Zestawienie przeszłości z teraźniejszością wpływa na to, że fabularnie historia z rozdziału na rozdział robi się coraz bardziej ciekawsza. Mnie osobiście trochę denerwowało przedstawienie niektórych wydarzeń z perspektywy dziecka. Akurat w tym przypadku wolałabym, aby autorka zastosowała inną narrację. Trochę jestem również zawiedziona tym, kto w ostateczności okazał się Kredziarzem. Mimo iż się tego nie spodziewałam, to jakoś tak może nie tyle czuje się oszukana, co raczej nieusatysfakcjonowana. Jednak zakończenie książki uważam za bardzo dobre. Utrzymane zostało w klimacie tajemnicy, napięcia i tego pozytywnego niedopowiedzenia wiszącego w powietrzu. Ode mnie 8/10.