Jedna szalona podróż skutkuje chaosem w uczuciach i życiu. Rory i Mal spisują kontrakt na serwetce, iż jeśli ich ścieżki znowu się skrzyżują, zrobią wszystko za wszelką cenę, by być razem. Czy faktycznie go dotrzymają po kilku latach, kiedy Rory wiedzie szczęśliwe życie?
Powiem szczerze, że nie jeden raz w trakcie lektury się zastanawiałam, co ja tak naprawdę czuję. Bo kiedy w końcu wciągnęłam się w tę historię i naprawdę mi się zaczęła podobać, to albo któryś z bohaterów zachowywał się tak, że człowiek się krzywił, albo Autorka dopuszczała do głosu/narracji dziwne…rzeczy. Koniec końców zaliczę to chyba do części związanej z humorem i pod tym względem spisywała się dobrze. Aczkolwiek były momenty, kiedy człowiek nie wiedział, co myśleć…
Gdybym miała zapomnieć o tym, co napisałam wyżej, to całość wtedy wypada super. Powiem szczerze, że choć domyślałam się wszystkiego, to czytałam z wielkim zainteresowaniem i byłam bardzo ciekawa, czy wszystko potoczy się tak, jak to sobie poukładałam. Nie ukrywam, że Mal jest trochę denerwujący, ale musiał taki być – ja sama zachowywałabym się pewnie podobnie, gdybym wiedziała wszystko to, co on. Z kolei Rory wydawała się być taka hm…rozemłana.
Język i styl Autorki mi odpowiadały. Z rozdziałami bywało różnie, bowiem jedne były krótkie, inne z kolei dłuższe, ale całe szczęście te ostatnie nie przedłużały się w czytaniu. Bywały też momenty, kiedy ciężko było mi się oderwać od lektu...