Ta książka to ostatni bastion łączący nas z All Saints High. Fani serii doskonale kojarzą Huntera, towarzysza wszelkich zabaw Knighta i Vaughna. Teraz przyszła kolej na jego historię. Wydawać by się mogło, że poniekąd znamy tego chłopaka. Z pewnością wiele osób miało już swoje założenia na jego temat, na podstawie poprzednich tomów. Ale LJ Shen, jak zwykle zresztą, stworzyła zaskakującą, grającą na emocjach opowieść, o dwójce ludzi, którzy ogromnie potrzebowali siebie nawzajem. Choć nie mieli o tym zielonego pojęcia. Co może łączyć bawidamka, który ma hedonistyczne podejście do życia i dziewczynę obsesyjnie skupioną na karierze, która kompletnie z uroków młodości nie korzysta? Oboje muszą dostrzec swoje błędy i zapoczątkować zmiany. A nic tak nie przyciąga jak zupełne przeciwieństwa.
Hunter jest nieodzownym człowiekiem Todos Santos. Idealnie przypomina swoich najlepszych kolegów w zachowaniu. I podobnie jak oni, za osłoną licznych podbojów i morza alkoholu, skrywa swoje prawdziwe ja. Tę część, o której nikt nie ma pojęcia. Skrzywdzonego, małego chłopca, odrzuconego przez rodzinę. I tak kroczy przez życie grając rolę nadwornego błazna, luzaka, młodego mężczyzny, który nie jest w stanie zaoferować niczego poza chwilą rozkoszy przypadkowej kobiecie. Tak dobrze płynie przez życie w swojej roli, że nawet on poniekąd w to uwierzył. Wśród rodziny czuje się gorszy, nie uważa aby zasługiwał na miłość, nie dostrzega swoich pozytywnych cech. Choć jest niesamowicie lojalny...