Trafiłam na debiut. Miałam ochotę na kolejną książkę fantasy, a wydawnictwo akurat zamieściło informację o nowości, więc się skusiłam. Cóż mogę powiedzieć?
Podoba mi się pomysł, choć jest to kolejna opowieść o tym, jak to magiczni żyją niejako równolegle do zwykłych ludzi, niby między nimi, ale jednak się ukrywając z różnych względów, to tu mamy ciekawe rozwiązanie - Instytut Absurdu, w którym pracują inspektorzy rozwiązujący problemy z konkretnych dziedzin związanych z magią, w zależności od tego, czy w grę wchodzą kłopotliwe kreatury, frapująca flora, magiczne miejsca czy zaskakujące zjawiska.
Kolejnym fajnym pomysłem jest, że Instytut nie ma konkretnej siedziby i przemieszcza się międzywymiarowo, pracownicy muszą tylko o nim pomyśleć, a zbiera ich z dowolnego zakątka Polski. Wpakowanie w tę całą magiczność kompletnie zwyczajnej dziewczyny nie jest specjalnie odkrywcze, ale zrealizowane zupełnie udanie, szczególnie, że to Instytut wybiera, kogo wpuści do wnętrza, a Elizę wyraźnie przyciąga.
Bohaterowie to już trochę słabszy element, choć pojawiają się wampir, wilkołak, wiedźmy, w połowie rusałka, chochliki, syreny, Jurata i nawet Leszy, to każde z nich jest tylko tu i teraz - dość płasko, jakby bez przeszłości. Niby są jakieś wzmianki, ale właściwie nie wpływają ani na bohaterów, ani na naszą wiedzę, choćby o wiklołaku wiemy tyle, że jest przystojny, dobrze zbudowany, umięśniony, bardzo silny i lubi się popisywać - trochę za mało na zbudowanie postaci. Nawe...