Od razu zaznaczę, że ta historia nie jest dla każdego. Pomimo, że uwielbiam jak najbardziej porypane książki. Ta pozycja jest mocna, bardzo mocna! To nie książeczka do poduszki, o niej będziecie myśleć przez cały czas. Ona wypali w was swój ślad i zostanie z wami na dłużej.
“I see you” wywołała u mnie skrajne emocje. Przerażenie, smutek, żal, śmiech, rozdrażnienie, zauroczenie i wstyd.
Historia nie należy do sielankowych. Nie chcę tutaj spoilerować, bo co bym nie powiedziała to zawsze do czegoś się będzie odnosić. Jednak mogę Was zostawić z pytaniami. Powieść pokazuje mroczną stronę miłości oraz zazdrości. Tak mroczną, że nikt nie chciałby tego przeżyć.
Wyobraźcie sobie, że macie idealne życie. Macie pracę, przyjaciółkę, mężczyźni się za wami oglądają. Macie dom, kota którego kochacie nad życie. Nagle zostaje wam to odebrane w jedną tragiczną noc. Jedna osoba Wam to odbiera, a wy obiecujecie sobie, że do końca życia będziecie ją nienawidzić.
Wyjeżdżacie nie oglądając się za siebie. Kupujecie dom na odludziu, nie wychodzicie z niego. Macie kota, jednak tylko on wam zostaje. Jedynymi osobami z którymi rozmawiacie to terapeutka oraz przyjaciółka. Wręcz boicie się o swoje życie. Nosicie niby już wyleczone rany, jednak jeszcze bardziej otwarte.
Pewnego razu ten strach przejmuje ktoś inny. Ktoś, kogo chcecie poznać pierwszy raz, dopuścić, po prawie roku czasu. Dba o Was, daje miłość oraz chroni. Ten ktoś zostaje waszym przyjaci...