O „Heartstopperze” mogę mówić dużo, bardzo dużo. Jednak żeby nie zmęczyć was moimi zachwytami, to poprostu przejdę do sedna.
Już od pierwszego tomu ta seria komiksów jest miodem na moje serce. Czytając ją czuję takie ciepło, miłość i troskę w stosunku do bohaterów. Z każdą kolejną częścią intensywność tych uczuć robi się coraz większa.
Jestem też bardzo zadowolona z faktu, że mimo dawki słodyczy autorka przemyca coraz więcej życiowych i trudnych tematów. Tym razem mówi nam o zaburzeniach odżywiania i samookaleczeniu, ale robi to w tak przystępny, a jednocześnie nie trywialny sposób, że jestem autentycznie pod wrażeniem.
„Heartstopper” jest serią, która głęboko zapadła w moje serce. Nie powiem żeby zmieniła mój sposób myślenia, a pozwoliła na kilka kwestii spojrzeć troszeczkę inaczej i chwała jej za to.
Przy każdym tomie powtarzam też, że uwielbiam kreskę, którą ten komiks został stworzony, więc tradycji musi stać się zadość i teraz też to powtórzę. Uwielbiam tę kreskę!
Jestem przeszczęśliwa, że wydawnictwo zdecydowało się na wydanie tej serii w Polsce i już nie mogę się doczekać aż pojawi się u nas ostatni tom!
Jeszcze jakimś cudem nie słyszeliście jeszcze o tej powieści graficznej, to koniecznie musicie to zmienić!