Dziękuję Nozomi za polecajkę, bo nadrabiam klasyczne pozycje dziecięce w ekspresowym tempie. Taki rok, gdzie postanowiłem sobie nieco pogrzebać w literaturze dla najmłodszych. Ma to swój urok, ponieważ, jak łatwo zauważyć, są to najczęściej polskie produkcje, do których nie zaglądałem za małolata. Dosyć surrealistyczna pozycja, w której pies - tytułowy Ferdynand zakłada marynarkę, wiązany krawat i melonik, by upodobnić się do człowieka. Przeżywa iście pythonowskie przygody. Styka się z ludzką przypadłością do luksusu i kosztowności. Nocuje w hotelu, zjawia się na pokazie (wystawie psów), a nawet próbuje robić za bagaż. Gdzie windą, jak rakieta wystrzeliwuje w przestrzeń fizyczne ciało razem z dyrektorem wspomnianego hotelu. Jest to szalone, jak szalona była wyprawa do fabryki czekolady u brytyjskiego pisarza Dahla. Podobny poziom absurdu, nonsensu czy brak reguł wyobraźni. Humor szczególny, bo miotający nieprawdopodobnymi wydarzeniami na pograniczu złamanego Sci-Fi, brytyjskiej szkoły z ironiczną postawą (a nie powiem - angielski humor zawsze mi pasował ze względu na nieograniczenia). Tutaj podobny vibe - tak nierealne, oderwane od kanonów, że wspaniołomyślnie zainscenizowane. Jeśli lubicie komedie, w której dzieją się dziwne rzeczy, to jak najbardziej zachęcam.