Magdalena Majcher bardzo wciągnęła mnie swoją ostatnią serią „Sagą Nadmorską”, stąd sięgnęłam po kolejną jej książkę „Dzień, w którym Cię poznałam. Myślałam, że będzie to książka świąteczna jak sugeruje okładka, jednak to były tylko pozory.
Bohaterką opowieści jest pracująca na etacie w dużym wydawnictwie Maja. Pewnego dnia okazuje się, że wygrywa konkurs i staje przed niepowtarzalną szansą wydania własnej książki. Książka ma dotyczyć Solidarności. Maja zostawia męża w Warszawie i sama wyjeżdża na kilka tygodni do Gdańska, gdzie powoli zaczyna zbierać materiały i spotykać bohaterów tamtych lat.
Książka nie powala na ziemię, bo liczyłam na więcej. W pewnych momentach była wręcz nudnawa. Zresztą sama bohaterka, ma w sobie coś, co mi przeszkadzało odebrać ją pozytywnie. Jest bezdzietna z wyboru, ma męża, którego nie kocha, nie wiem nawet czy go lubi, bo jest z nim tylko z przyzwyczajenia. Majka ma również swoje marzenia i ten wyjazd do Gdańska pozwala jej spojrzeć z boku na własne życie, a przy okazji poznać Bartosza.
Muszę jednak przyznać, że zupełnie nie spodziewałam się takiego zakończenia książki i stąd dokładam dodatkowy plus.