Zaskakująca w swojej formie książka - niestety, nie jest to zbyt przyjemna niespodzianka. Nie jest to powieść w tradycyjnym rozumieniu, tylko raczej... historyczny reportaż, relacja na gorąco z pola walki. Oczywiście przed lekturą trzeba chwilkę posiedzieć nad historią, bo w samej książce niczego autor nie wyjaśnia, czemu doszło do takiej, a nie innej sytuacji z Francuzami w Hiszpanii.
Od biedy jako postacie pierwszoplanowe można wyszczególnić dwóch hiszpańskich kapitanów, ale przez większą część książki byłaby to raczej rzecz naciągana, skoro co chwilę widzimy slajdy z walki kolejnego mieszkańca Madrytu. Wiem, wiem: autor chciał pokazać, że patriotyzm nie zna podziału na zawody i klasy społeczne, że w obliczu zagrożenia ramię w ramię stają, powiedzmy, snycerz, kuchcik, fechmistrz i aktor teatralny, ale po którymś kolejnym Fernandzie, Antoniu, czy innym Juanie (a nazwiska też się powtarzają, choć to żadna rodzina), zwyczajnie machnąłem na to ręką, mocno wypłukany z zainteresowania. Dużym zaskoczeniem in minus, jest tu lekkie ubóstwo językowe, choćby to nieszczęsne "francowate żabojady!", które jest właściwie jedynym określeniem na Francuzów, jakiego autor używa. Doceniam tytaniczny wysiłek Pereza- Reverte w wyszukaniu historii opisywanych w książce uczestników, chociaż z całą pewnością część z nich jest tylko wymysłem autora, więc czytelnik nie ma żadnych szans w odsianiu jednych od drugich. Niemniej robota musiała być nieludzko mozolna. "Dzień gniewu" broni się też ...