Rzadko kiedy sięgam po literaturę piękną. Przyznaję, że nie jest to gatunek, który mogę przydzielić do ulubionych. Zdarza się jednak, że opis zaintryguje mnie na tyle, by spróbować. I w większości przypadków jest to strzał w dziesiątkę.
Najbardziej przemawiają do mnie historie, które mają w sobie szczyptę kryminału i obyczaju. "Dom nad jeziorem" Kate Morton ma obie te cechy, więc jest to pierwszy atut książki. Ta pięknie wydana powieść posiada bogate wnętrze, które wypełnione jest ludzkimi tragediami, nadziejami i miłością - czystą, zakazaną lub mającą wiele trudności.
"Dom nad jeziorem" podzielony jest na dwie przestrzenie czasowe - teraźniejszość, która przedstawiona jest z perspektywy Sadie, policjantki przebywającej na "urlopie" oraz przeszłość - lata 30-ste - poznając losy rodziny Edevanów. Jak można się domyślić, nic nie stoi na przeszkodzie, by wydarzenia z przeszłości miały związek z teraźniejszością. Niewyjaśnione przyczyny pewnych okoliczności popychają bohaterów do powrotu do Kornwalii, w której znajduje się dawny majątek Edevanów.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Kate Morton uważam za bardzo udane. W trakcie czytania książki w głowie powstawało wiele scenariuszy co do finału tejże historii. Gdy już myślałam, że jestem blisko, autorka podrzucała kolejne tropy, które nieco burzyły zbudowany przeze mnie obraz wydarzeń. Dzięki temu bawiłam się świetnie a uknuta intryga nie pozwalała na odejście od lektury.
Każdy z boha...